Translate

piątek, 20 grudnia 2013

Chyba polubię RAP

Lis mówił do Małego Księcia: „Spójrz! Widzisz tam łany zboża? Nie jem chleba. Dla mnie zboże jest nieużyteczne. Łany zboża nic mi nie mówią. To smutne! Lecz ty masz złociste włosy. Jeśli mnie oswoisz, to będzie cudownie. Zboże, które jest złociste, będzie mi przypominało ciebie. I będę kochać szum wiatru w zbożu…”

RAP kojarzył mi się tylko z rodzajem muzyki. Nieużytecznej dla mnie, bo jakoś do mnie nie przemawiającej. Ale od niedawna wszystko się zmieniło. A to za sprawą pewnego Rycerzyka, jego wspaniałych Rodziców i ich niezwykłego pomysłu…

Od dzisiaj RAP kojarzy mi się z niespotykaną kreatywnością, z chęcią czynienia dobra, z walecznym małym chłopcem, z dwojgiem dobrych ludzi z miasta na przeciwległym krańcu Polski, z prawdziwym festiwalem wielu gorących serc i z Osobą, gotową wiele zaoferować, by pomóc pewnemu małemu, choremu chłopcu…

Dzięki temu Adaś właśnie zyskał tak potrzebny mu pulsoksymetr. Nigdy więcej zastanawiania się, czy nie spada mu poziom saturacji, zgadywania, czy pulsoksymetr źle wskazuje, czy też rzeczywiście spada poziom tlenu we krwi i zwalnia akcja serca, czy podać tlen, czy wzywać pogotowie, czy też spokojnie usiąść i nie przejmować się źle działającym sprzętem.

A było to tak. Kilka dni po opublikowaniu przeze mnie wpisu o potrzebach Adasia, odezwała się do mnie moja szkolna koleżanka, Marta, z propozycją odsprzedania nam pulsoksymetru, który kupiła z myślą o swoim synku. Na szczęście, jej synek nie potrzebował takiego sprzętu i pulsoksymetr leżał sobie w pudełku, czekając chwili, kiedy mógłby być znów przydatny.

Pulsoksymetr miał, jak nasz poprzedni, tylko dwa czujniki: niemowlęcy i pediatryczny napalcowy. Z tego powodu mieliśmy ogromne wątpliwości, czy w ogóle zadziała. Zarówno bowiem nasz stary pulsoksymetr, jak i inne pulsoksymetry, które mieliśmy okazję wypróbować w szpitalach, nie działały u Adasia – zawsze z tego samego powodu: czujnik niemowlęcy ledwo łapał sygnał u naszego trzylatka, a napalcowy nie wyczuwał parametrów z powodu lekkiego przykurczu Adasiowych paluszków. Chcąc jednak sprawdzić każdą możliwość, postanowiliśmy wypróbować pulsoksymetr koleżanki. Jakież było nasze zdumienie, gdy bez najmniejszego problemu zadziałała zarówno końcówka niemowlęca, jak i ta napalcowa!!!

Bardzo się ucieszyliśmy. W tym samym czasie Rodzice Krzysia rozpoczęli znaną już Wam akcję. W miarę trwania licytacji nasze oczy robiły się coraz większe ze zdumienia. Rycerzykowa książka przeznaczona dla Adasia osiągnęła cenę 100, 200, potem 300, 400 i wreszcie 510 zł!!! Nie wierzyliśmy w to, co widzimy. Dzięki niezwykłym osobom licytującym książkę do tak zawrotnej kwoty, a przede wszystkim dzięki Krzysiowi i Jego rodzicom nie musimy już się martwić, czy zgromadzonych na subkoncie środków wystarczy na kupno pulsoksymetru. Jest to bowiem kwota idealnie wyliczona na zakup dokładnie tego sprzętu (ogonek w postaci 10 zł będzie dobrym początkiem do uzbierania na następne wydatki). Tak, tak, domyślamy się, który Adasiowy kumpel maczał w tym swoje małe, niebiańskie paluszki ;)

Ogromnie się cieszymy, że mamy już możliwość czuwania nad Adasiowym oddechem.
I bardzo, bardzo dziękujemy wszystkim, którzy się do tego przyczynili:
- mojej szkolnej koleżance, Marcie,
- wszystkim licytującym w RAP-owych aukcjach
- wszystkim kibicującym w myślach
- oraz przede wszystkim niezwykłej Osobie, która wygrała aukcję książki dedykowanej dla Adasia, oferując tak wysoką kwotę. Życzymy, aby lektura książki o dzielnym Rycerzyku była wspaniałym doświadczeniem i obiecujemy wiele ciepłych myśli i modlitwę!

Dziękujemy!!!!


2 komentarze:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.