Translate

wtorek, 19 kwietnia 2016

Keto-ciąg dalszy i "cholera-wie-co"

Nie taki diabeł straszny, jak go malują - to ludowe porzekadło sprawdza się w naszym przypadku niezwykle często.
Zaszczytną rolę diabła pełni w tym przypadku dieta ketogenna. Baliśmy się jej ogromnie, zwłaszcza w kontekście "czy to ogarniemy???", a okazuje się, że nie ma czego.
Obliczanie jadłospisu, przyrządzanie i odważanie posiłków, pilnowanie składu kosmetyków i leków jest jak najbardziej "ogarnialne".
Adasiowa padaczka w starciu z ciałami ketonowymi powoli "wycofuje się na z góry upatrzone pozycje", jak wojsko w starym dowcipie. Coraz częściej zdarzają się dni BEZ NAPADÓW, a w gorsze dni jest ich maksymalnie 4. Yupiiiii!!!!!

Ale oczywiście, aby równowaga na świecie była zachowana, jest i ciemna strona. Dieta trochę obniża odporność. "Trochę" w przypadku Adasia nabiera na wartości. Od czasu wprowadzenia diety Adaś zaliczył zapalenie płuc i kilkanaście dni na antybiotyku, grzybicę i męczące go od dwóch tygodni "cholera-wie-co". 
"Cholera-wie-co" objawia się uporczywą biegunką, mającą w nosie dozwolone w diecie ketogennej leki, ogólnym osłabieniem, niezbyt częstym stanem podgorączkowym, ujemnym posiewem na wirusy i bakterie i wynikiem crp na poziomie 155 (w zeszłym tygodniu, co jest teraz zobaczymy po jutrzejszym badaniu). Nie wiadomo, co się dzieje, nie wiadomo, ile to będzie trwało. Adaś wychudł okropnie, ma coraz mniej sił. Pilnujemy nawadniania, co chwilę robimy badania i raportujemy lekarzom - i czekamy, martwiąc się coraz bardziej.