Jest pewien chłopiec. Jedenastoletni. Nazywa się Krystian.
Ma w życiu generalnie pod górkę. Mieszka w maleńkiej wiosce, kilkadziesiąt
kilometrów od niewielkiego miasta. Ma jeszcze czworo rodzeństwa. Mieszka z
rodzicami i wujkiem. Tata i wujek piją i zamieniają życie mamy i dzieci w
koszmar. W domu bieda, często brakuje na chleb. Zimą brakuje na opał. W pokoiku, w którym śpi mama i pięciu synów, trzeba
wówczas skuwać lód ze ścian.
Mama walczy sama przeciwko wszystkiemu – założyła mężowi sprawę
o znęcanie się nad rodziną. Przypłaciła to odwróceniem się od niej całej
rodziny i całej wioski („bo jak można wzywać policję i podać do sądu własnego
męża???”), ale wygrała. Ojciec dostał wyrok w zawieszeniu i mają przynajmniej
ten komfort, że nie podnosi już na nich ręki. Ale po co podnosić rękę,
kiedy można urządzać awantury przez całą noc, pluć na żonę, kopać w drzwi,
złośliwie wykręcać korki i żarówki, zamienić na alkohol sprezentowany dzieciom przez
dobrych ludzi stary komputer. Mama się znów nie poddała – dzięki swojej
wytrwałości wymogła na wójcie gminy obietnicę lokalu socjalnego, do którego
mogłaby przeprowadzić się z dziećmi. Czy to się uda, nie wiadomo – raz już
miała obiecany lokal, ale po wyremontowaniu go gmina uznała jednak, że korzystniej
będzie go sprzedać, co też niezwłocznie uczyniła. Teraz obiecany lokal ma być
gotowy na wiosnę. Jeśli się uda, o co się mama codziennie modli, to staną przed
kolejnym wyzwaniem. Ojciec raczej nie pozwoli zabrać ze swojego mieszkania
nawet łyżki, nie mówiąc już o meblach. Mama z pięciorgiem dzieci wprowadzą się
w zupełnie gołe ściany – bez kuchni, stołu, łóżek, pościeli, ręczników,
talerzy…
Krystian początkowo chodził do szkoły. Nie było łatwo. Nie,
nie z nauką – to mądry dzieciak. I on, i jego bracia uczą się na samych
piątkach, kończą klasy z wyróżnieniem. Nie było łatwo w kontaktach z innymi dziećmi.
Wiadomo, bieda. Nie ma na modne ciuchy, na nowy plecak, piórnik. Często nawet
nie ma jak nagrzać wody, aby się umyć w lodowatej łazience czy wyprać stare
ubrania. Wiadomo, jak jest takim dzieciom w szkole – niełatwo.
Krystian jest bardzo wrażliwy. Trudna sytuacja w domu,
trudna sytuacja w szkole odbiły się na nim najmocniej i zamknęły go w świecie
milczenia. Nosi to swoją medyczną nazwę mutyzmu selektywnego, ale dla Krystiana
oznacza niemożność odezwania się do kogokolwiek poza rodziną i najbliższym
przyjacielem. Szkoła wysłała chłopca na badania do Poradni
Psychologiczno-Pedagogicznej, tam zalecono nauczanie indywidualne i już można
było zamknąć się w czterech ścianach wcale nie bezpiecznego domu i zacząć coraz
bardziej bać się świata zewnętrznego.
Krystiana poznałam, gdy nie chodził do szkoły już ponad dwa
lata. Pierwsze tygodnie naszych spotkań upłynęły pod znakiem niemożności
nawiązania jakiegokolwiek kontaktu. Chłopiec siedział przerażony i spięty,
odwrócony tyłem, chowający się jak najgłębiej pod czapką. Nie odzywał się, nie
reagował na nic. Teraz swobodnie już porozumiewamy się niewerbalnie, wiem, co
Krystian lubi, co mu sprawia przykrość, dlaczego nie chce wracać do szkoły.
Wiem jednak, że nie uda się całkowicie pomóc chłopcu, dopóki miejsce, które
nazywa domem, nie będzie takie, jakie powinno być – bezpieczne, ciepłe,
spokojne.
Staramy się – ja i nasza rodzina – jak najbardziej pomóc
Krystianowi i jego rodzinie. Terapia chłopca od początku jest bezpłatna, co
miesiąc robimy i zawozimy im do domu większe zakupy spożywcze i szkolne, co jakiś czas
organizuję zbiórkę używanych ubrań dla chłopców i wyposażenia domu (gdy ich
poznałam, mieli tylko trzy talerze i jeden garnek), pomagam mamie przedzierać
się przez gąszcz biurokracji, orzeczeń, wniosków, zasiłków, pomogliśmy załatwić
zapas opału na zimę. Ale to wciąż nie wystarcza. Nie dziwię się – wiem, ile
kosztuje utrzymanie mojej trójki dzieci i jak czasem trudno związać koniec z
końcem, mimo że i ja, i mąż pracujemy i możemy też liczyć na pomoc rodziny. Nie
chcę sobie nawet wyobrażać utrzymania pięciorga dorastających dzieci z samych
tylko zasiłków, w maleńkiej klitce bez podstawowych wygód, daleko od miasta, nie tylko nie mogąc
liczyć na pomoc męża, ale wręcz doznając od niego coraz to nowych szkód.
Ostatnio zaczęło brakować pieniędzy nawet na dojazdy na terapię. My już nie
damy rady zrobić więcej, niż robimy. Dlatego piszę Wam o Krystianie. Oni nie
mają żadnej siły przebicia, nie mają możliwości prowadzenia bloga, nie mają do
kogo zwrócić się o pomoc.
Jeśli chcecie jeszcze komuś pomóc w te Święta, to podarujcie
milczącemu chłopcu z wioski na Pomorzu parę złotych, aby mógł w dalszym ciągu
uczestniczyć w terapii i aby jego rodzinie było choć troszkę lżej.
***
Krystian ma subkonto w Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą” –
środki wpłacone na to subkonto będą mogły być wykorzystane na cele związane
bezpośrednio z jego chorobą, m.in. na leki czy dojazdy na terapię:
Fundacja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”
ul. Łomiańska
5, 01-685 Warszawa
Nr konta: 61 1060 0076 0000 3310 0018
2660
Tytułem: 19608 - Wojnicki Krystian - darowizna na pomoc
i ochronę zdrowia
***
Pomoc dla
Krystiana można kierować też na konto w fundacji Chrześcijańska Służba
Charytatywna. Środki zgromadzone na tym koncie będą mogły być spożytkowane też
na poprawę bytu rodziny, czyli na jedzenie, ubranie, buty czy rachunki.
Chrześcijańska Służba Charytatywna
ul. Foksal 8, 00-366 Warszawa
Nr konta: 35 1240 1994 1111 0010 3341 5579
Tytułem: dla Krystiana Wojnickiego
***
Jeśli ktoś
chciałby pomóc też bardziej bezpośrednio – wysyłając używane ubrania, buty,
książki czy wyposażenie do domu, proszę skontaktować się ze mną na: rodziceadasia@gmail.com, to
udostępnię adres rodziny Krystiana.
Aktualnie
najbardziej potrzebne są: pościel,
ręczniki, kołdra, buty zimowe, czapki, rękawiczki, skarpetki, ubrania dla
chłopców.
Ubrania dla najmłodszych
chłopców:
6 lat, rozm. 120
cm, rozm. buta 35
8 lat, rozm.
140 cm, rozm. buta 37
11 lat, rozm.
160 cm, rozm. buta 42
Starsi chłopcy (15 i 17 lat) noszą już ubrania jak dla dorosłych.
*
Wpis publikuję oczywiście za wiedzą, zgodą i na prośbę rodziny Krystiana.