Adaś w dalszym ciągu trochę
słabszy, mniej aktywny, ale na szczęście do tej pory nie powtórzyły się takie
spadki saturacji ani tętna. Wczoraj było mu bardzo ciężko, bo miał znaczny
nadmiar bardzo gęstej wydzieliny, z którą nie mógł sobie poradzić i która utrudniała
mu oddychanie. Okazało się, że prawdopodobnie przyczyną była świeżo
założona wczoraj sonda. Po namyśle przypomniało nam się, że zwiększona ilość
wydzieliny pojawiła się niecałą godzinę po założeniu sondy. Wieczorem wyjęliśmy
sondę, pomogliśmy Adasiowi odkaszlnąć to, co mu zalegało i do tej pory synek
oddycha swobodnie. I teraz mamy zagwozdkę – poprzednią sondę, tej samej firmy,
w tym samym rozmiarze, Adaś miał ponad tydzień i nic się nie działo. Co się
stało teraz? Mamy całą masę roboczych hipotez, m.in. ilość dni na sondzie pod
rząd lub fakt założenia sondy do prawej lub lewej dziurki od nosa – i nie mamy
pojęcia. Zapisaliśmy sobie wszystkie szczegóły i zobaczymy, czy któreś z nich
się potwierdzą następnym razem.
Powolutku rozszerzamy też pakiet
uzupełniających metod leczenia padaczki. Ukazała się nowa publikacja na temat
leczenia padaczki (B. Steinborn (red.), Leczenie
padaczki u dzieci i młodzieży, Poznań 2011). Nabyliśmy ją głównie ze
względu na dwa rozdziały – „Leczenie padaczki związanej z chromosomopatiami i
innymi schorzeniami genetycznymi” (poruszający temat padaczki m.in. u dzieci z
Zespołem Millera-Diekera) oraz „Uzupełniające i alternatywne metody leczenia
padaczki”. Ogromnie się ucieszyliśmy, gdy zobaczyliśmy, że rozdział dotyczący leczenia
padaczki u dzieci chorych genetycznie napisała pani doktor, która prowadzi
leczenie Adasiowej padaczki. Od razu poczuliśmy, że synek jest w najlepszych
rękach.
Dużo się dowiedzieliśmy też z
drugiego wspomnianego rozdziału, mówiącego o uzupełniających metodach leczenia
padaczki. Jasne, że tego typu metody nigdy nie zastąpią klasycznego leczenia,
ale wyszliśmy z założenia, że nie możemy zaniedbać żadnej z dróg, zwłaszcza
jeśli są one nieszkodliwe. Dowiedzieliśmy się m.in., że na zmniejszenie ilości
napadów może mieć wpływ muzykoterapia (zwłaszcza Mozart i jego „Sonata D-dur na
dwa fortepiany” – nagraliśmy ją już na Adasiowego misia), aromaterapia (olejek
lawendowy, jaśminowy, rumiankowy, bergamotka, ylang-ylang) czy relaksacja. Tutaj wygląda na to,
że to, co robiłam zupełnie intuicyjnie, może rzeczywiście działać. U Adasia
bowiem można rozpoznać, kiedy zbliża się napad. Synek staje się niespokojny,
szybciej oddycha, uciekają mu oczka w dół. Trwa to chwilkę, dopiero potem
zmienia się napięcie mięśniowe, a potem zaczyna się seria zgięć. Od dłuższego
już czasu, gdy tylko zauważałam ten niepokój, brałam Adasia na ręce i starałam
się go wyciszyć, tuląc go, głaszcząc i kołysząc. Działałam zgodnie z typową
logiką matki - skoro moje dziecko jest niespokojne, to trzeba je uspokoić. I rzeczywiście,
wydawało mi się, że kilka razy udało mi się w ten sposób nie dopuścić do napadu
(tzn. do tego, co nazywamy napadem, czyli serii zgięć). Nie bardzo chciało mi
się w to wierzyć, żeby coś tak zwykłego, jak przytulenie, mogło działać, ale
robiłam tak nadal. I okazuje się, że jest wspomagająca metoda leczenia padaczki, w której
uczy się pacjenta rozpoznawania objawów aury, a
następnie relaksowania się, zanim dojdzie do rozwinięcia się napadu. Nie wiem,
czy to to samo z moim wyciszaniem Adasia, ale skoro chociaż od czasu do czasu
działa, to czemu tak nie postępować.
Oczywiście, w toku lektury
narodziła nam się cała masa pytań, więc nie możemy się już doczekać styczniowej
wizyty na neurologii :)
Generalnie, warto znać swojego
wroga, więc książkę polecamy, zwłaszcza rodzicom dzieci cierpiących na
padaczkę.
Adaś też próbował się
czegoś dowiedzieć,
ale trochę go zmęczyła lektura
ale trochę go zmęczyła lektura
ależ męcząca ta lektura :)
OdpowiedzUsuńSłodki Maluch, serce pęka jak się czyta o tym jak padaczka męczy Waszego Skarba, ale jak cudowną masz intuicję Mamo Adasia, wzruszyłam się jak czytałam Twój opis wyciszania Adasia, coś niesamowitego, że takie ukojenie, poczucie bezpieczeństwa może tyle zdziałać.
A jak brzuszek, wszystko dobrze?
Dziękuję, wygląda na to, że tak. Przynajmniej mam taką nadzieję :) W piątek mam wizytę, więc dowiemy się więcej. Trzymam kciuki też za Was! Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńSuper, my mamy jutro, pojawiają się juz dziwne skurcze, więc się martwię, bo gdy pessar przez nie puści to moja szyjka nie da sobie rady i trzeba będzie rodzić, a chciałabym dotrzymać chociaż do tego 36 tygodnia, jeszcze tylko 3 tygodnie... dużo i mało, ale może się uda, Wam też życzę samych owocnych wieści po wizycie :) Buziaki dla Adasia i gratuluję samodzielności przy sondzie!
OdpowiedzUsuń