Translate

środa, 13 listopada 2013

Mur od marzeń strony

Zwlekam i zwlekam. Tak bardzo nie chcę pisać tego wpisu. Przez czas jakiś próbowałam nawet oszukiwać rzeczywistość, szybko odwracać głowę, by móc udawać, że niczego nie dostrzegam, by utrzymać w swej głowie szczęśliwe wizje, a w sercu radość i spokój.

Ale dłużej się nie da. Padaczka wróciła. Napady początkowo będące tylko wyprostem rączek, są coraz silniejsze i już bardzo częste.

Zatem znów walka przed nami. Znów zaczynamy zwiększanie leków w nadziei na kolejną, choćby krótką, przerwę.


I tak sobie myślę o tej naszej ciągłej walce z padaczką. O syzyfowości i nierówności tej walki. O niemal zerowej szansie na zwycięstwo. I pytam sama siebie, czy warto  stawać w szranki tylko po to, by wrócić na tarczy? Czy warto karmić się marzeniami? Ale znam odpowiedź i wiem, że się nie poddam. Chcę skruszyć mur, choćby za nim „nic nie było oprócz głosu”…


***

Dwunastu braci, wierząc w sny, zbadało mur od marzeń strony,
A poza murem płakał głos, dziewczęcy głos zaprzepaszczony.

I pokochali głosu dźwięk i chętny domysł o Dziewczynie,
I zgadywali kształty ust po tym, jak śpiew od żalu ginie...

Mówili o niej: "Łka, więc jest!" - I nic innego nie mówili,
I przeżegnali cały świat - i świat zadumał się w tej chwili...

Porwali młoty w twardą dłoń i jęli w mury tłuc z łoskotem!
I nie wiedziała ślepa noc, kto jest człowiekiem, a kto młotem?

"O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!" -
Tak, waląc w mur, dwunasty brat do jedenastu innych rzecze.

Ale daremny był ich trud, daremny ramion sprzęg i usił!
Oddali ciała swe na strwon owemu snowi, co ich kusił!

Łamią się piersi, trzeszczy kość, próchnieją dłonie, twarze bledną...
I wszyscy w jednym zmarli dniu i noc wieczystą mieli jedną!

Lecz cienie zmarłych - Boże mój! - nie wypuściły młotów z dłoni!
I tylko inny płynie czas - i tylko młot inaczej dzwoni...

I dzwoni w przód! I dzwoni wspak! I wzwyż za każdym grzmi nawrotem!
I nie wiedziała ślepa noc, kto tu jest cieniem, a kto młotem?

"O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!" -
Tak, waląc w mur, dwunasty cień do jedenastu innych rzecze.

Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...

I nigdy dość, i nigdy tak, jak pragnie tego ów, co kona!...
I znikła treść - i zginął ślad - i powieść o nich już skończona!

Lecz dzielne młoty - Boże mój - mdłej nie poddały się żałobie!
I same przez się biły w mur, huczały śpiżem same w sobie!

Huczały w mrok, huczały w blask i ociekały ludzkim potem!
I nie wiedziała ślepa noc, czym bywa młot, gdy nie jest młotem?

"O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!" -
Tak, waląc w mur, dwunasty młot do jedenastu innych rzecze.

I runął mur, tysiącem ech wstrząsając wzgórza i doliny!
Lecz poza murem - nic i nic! Ni żywej duszy, ni Dziewczyny!

Niczyich oczu ani ust! I niczyjego w kwiatach losu!
Bo to był głos i tylko - głos, i nic nie było oprócz głosu!

Nic - tylko płacz i żal i mrok i niewiadomość i zatrata!
Takiż to świat! Niedobry świat! Czemuż innego nie ma świata?

Wobec kłamliwych jawnie snów, wobec zmarniałych w nicość cudów,
Potężne młoty legły w rząd, na znak spełnionych godnie trudów.

I była zgroza nagłych cisz. I była próżnia w całym niebie!
A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebie?
[B. Leśmian, Dziewczyna]

28 komentarzy:

  1. Bedzie dobrze! Nie moze byc zle, zad duzo nas trzyma kciuki!
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
  2. to prawda za dużo nas trzyma kciuki ,żeby było źle

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znamy się, ale wiele dobrego o Tobie słyszałam od K. Kilka tygodni temu przeprowadzałam z nim rozmowę do książki o ojcach. Od tego czasu dużo o Was myślę i wspieram w modlitwie. Trzymajcie się, Kochani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całego serca dziękuję za kącik w myślach i za modlitwę! Przeczytałam Pani książkę o matkach - jest piękna, bardzo za nią dziękuję.

      Usuń
  4. A może to tylko chwilowy regres. Nie poddawajcie się, na pewno to ciężka praca, ale widać efekty, choć na chwilkę Adasiowi było ciut lepiej (co widać było w jego oczach na zdjęciach). Trzymajcie się

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie napady są trochę inne niż poprzednio, słabsze na szczęście i nie wyczerpują Adasia tak bardzo. W związku z tym, gdy akurat nic go nie boli (niestety, wciąż boli go rana od PEGa i w dodatku załapał rotawirusa, więc źle się czuje), to zdarza mu się uśmiech. W dalszym ciągu jest też z nim kontakt. Może tak zostanie, daj Boże.

      Usuń
  5. Ojej ja też będę i chcę wierzyć, że to chwilowe.

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie mi smutno, zwłaszcza wspominając obrazek sprzed paru dni, rozmawiającego Adasia. Chłopczyk sama słodycz, a tyle się musi nacierpieć... a i Wy przy okazji :(
    Będę pamiętać w modlitwie, niech Jezus Miłosierny otacza Was opieką!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Kochana! Na szczęście, na razie jeszcze padaczka nie zabrała wszystkiego - Adaś nadal się śmieje i rozmawia :)))

      Usuń
  7. Cóż tu napisać, gdy słowa tak nieadekwatne... Faktycznie poezją można więcej i bardziej zgrabnie wyrazić: wspólczuję. Życzę jak najlepszych dni. Trzymam kciuki. Życzę sił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisze tylko,ze zrobilo mi sie bardzo smutno,ale wierze,ze bedzie znowu lepiej.
      No i Emi dala notatke "znowu szpital"
      Czy musi tak byc,ze gdy zaczynamy sie cieszyc.to los zgotuje nastepny cios?
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. My też wierzymy, że będzie lepiej. Ale niestety, nieprzewidywalna huśtawka to standard w przypadku chorych dzieci.A Laurka na szczęście już w domu, Emi pewnie wkrótce napisze więcej.
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  8. Pozdrawiam Was serdecznie, z modlitwą i nadzieją, że jednak będzie lepiej... !

    OdpowiedzUsuń
  9. Ależ mi się smutno zrobiło jak przeczytałam ten wpis... Bo wiem, co to znaczy padaczka i bardzo by tu się niecenzuralnie zrobiło jakby przyszło mi po imieniu nazwać to paskudztwo! Cóż... trzeba się cieszyć tym, co Adaś zachował przy sobie: najpiękniejszy uśmiech świata! I wierzyć, że może to reperkusje po szpitalu, po narkozie, po wirusie..., że jeszcze potrzeba mu chwilkę, aby wrócił bez "koleżanki P.". A Leśmian jak nikt inny pięknie opisał (choć pewnie nieświadomie) te nasze heroiczne walki: często przypominają pracę Syzyfa, ale nasz głaz jest przecież wszystkim co mamy, więc cóż robić innego... Ściskam mocno Pati i bądźcie dobrej myśli!:-* Mama Krzysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj. Padaczka wróciła jeszcze przed zabiegiem i przed narkozą. Narkoza nic nie zaszkodziła (ani nie pomogła) pod tym względem. Po prostu długo nie pisałam o tym niepożądanym powrocie, bo miałam nadzieję, że to może chwilowe, że może minie, że może paradoksalnie po narkozie się poprawi (kiedyś mieliśmy taką sytuację). Ale niestety.
      No nic, toczymy ten głaz dalej z nadzieją na następną chwilową poprawę :)
      Ściskam Was! :-***

      Usuń
  10. Witaj Patrycja :) Bardzo mi przykro z powodu padaczki u Adasia.
    Lenka jest już po założeniu pega jesteśmy już w domu miała kilka ataków po narkozie, jest jeszcze mocno obolała.Z ranki troszke wycieka ropki ale lekarze mówią że dużo oktaniseptu.A jak wasza ranka?Czy Adaś mocno jescze obolały?Pozdrawiam i oby ta paskudna padaczka odeszła w niepamięć ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj. Cieszę się, że jesteście już w domu, że wszystko się udało. Bardzo mi przykro z powodu tych napadów po narkozie - trzymam kciuki, aby się nie powtórzyły.
      Adaś też bardzo długo był obolały. Właściwie dopiero dwa dni temu przestało go boleć przy zmianie opatrunku. Co do pielęgnacji rany, nam też mówili o octenisepcie (a z drugiej strony wyczytałam w internecie, że ostrożnie z nim, bo niszczy pega - nie wiem, jaka jest prawda, my jednak go używamy) i o neomycynie w sprayu, jeśli zrobiłby się stan zapalny. Powąchaj tę wydzielinę na gaziku, czy to na pewno ropa - ma dość charakterystyczny zapach, w przeciwieństwie do wysięku z rany, który jest normalny przy gojeniu (kolor natomiast jest podobny). Jeśli to jednak ropa, to ja bym rozważyła tę neomycynę albo lepiej poprosiła lekarza o pomoc w ocenie ranki.
      Dla nas generalnie te dwa ostatnie tygodnie były bardzo ciężkie, Adasia bolało, bardzo baliśmy się stanu zapalnego przy ranie, ale teraz, odpukać, jest lepiej i zaczynam wierzyć, że to była dobra decyzja.
      Jakbyś miała jakieś pytania, to dzwoń (zmieniłam numer - jeśli Twój jest aktualny, to mogę Ci wysłać mój nr smsem; lub znajdziesz go na stronie ośrodka) lub pisz.
      Uściski dla Lenki i dla Helenki również. No i dla Was dużo sił!

      Usuń
  11. Ojej Kochani bedzie jeszcze dobrze musi, myslami i modlitwa jestem wciaz przy Was, mama Jasia ze szpitalnej sali

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy i pozdrawiamy Cię najserdeczniej! No i uściski dla Jasia-Słodziaka! :)

      Usuń
  12. Droga Pat, bardzo mi przykro:(
    Ale właściwie cóż pozostaje, jak nie trwać przy tym, co jest?
    Dużo sił Wam życzę. Tobie....
    Ściskam. Mocno.
    Trudne to wszystko. Ale warte zachodu i miłości. :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Cieszę się, że Adaś wciąż obdarza Was uśmiechem i zabawia rozmowami. To cudny chłopak :) Mam nadzieję, że to nie była tylko chwilowa poprawa, tylko chwilowe pogorszenie. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale powiedziane! Zapamiętuję i włączam do słownika :) Dziękuję! :)

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.