Translate

niedziela, 15 lutego 2015

Dzisiaj Adaś przez dwie godziny był na własnym oddechu i tylko 30% tlenu. Potem jednak zmęczył się bardzo i trzeba było wrócić do trybu częściowo wspomaganego, a częściowo ze spontanicznymi oddechami i do 40% tlenu. Zatem całkiem spory sukcesik na koncie.
Adaś jest przytomny, bardzo przeszkadza mu rurka i mam wrażenie, że potrzebuje naszej obecności. Tak ciężko go zostawiać samego wieczorami. Ale w domu czeka jeszcze dwoje dzieci, które bardzo przeżywają tę sytuację i też bardzo nas potrzebują. Mimo najszczerszych chęci, nie umiem się roztroić. Tak bardzo bym chciała zabrać już Adaśka do domu. 

8 komentarzy:

  1. Patrycjo wierzę, że jeszcze troszkę i Adaś będzie niedługo w domku. Mocno trzymam za niego kciuki, widać, że to silny facecik. Buziaczki i uściski dla całej Waszej 5-teczki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzielny maluch :) Nie wiem, jak to się dzieje, ale znów sprawdza się fakt, że MAMA zawsze znajdzie siły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mama jak mama, ale Adaś - ten to siłacz dopiero :)

      Usuń
  3. Tak, to rozerwanie między szpitalem a dziećmi w domu jest okrutne..
    życzę Wam mega szybkiego powrotu do pełni zdrowia i do domku!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki to cudowny chłopiec jest :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuję się pod tym stwierdzeniem wszystkimi czterema łapami :)

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.