Translate

wtorek, 17 lutego 2015

Dziś właściwie bez zmian, poza zmniejszeniem tlenu na respiratorze do 30%. Adasiek przytomny i pogodny.
Coraz gorzej za to znoszą to wszystko maluchy. Wieczorne wyciszanie ich i usypianie trwa już strasznie długo. Oboje budzą się w nocy z płaczem, Ala pyta kilka razy w ciągu nocy: "Mamusiu, jesteś?" i zobaczywszy mnie obok, tylko wtula się z ulgą, mówiąc: "Kofam cię, mamusiu". Nie bawią się już, że jadą do pracy, tylko do szpitala, do Adasia. Ukochane - i do niedawna absolutnie zakazane - gumy rozpuszczalne poniewierają się już po kątach, bo znudziły się, gdy nękani wyrzutami sumienia rodzice zaczęli wprost zasypywać nimi swe stęsknione pociechy. Na kuchennym oknie stoi elektroniczny termometr, który służy teraz za specjalną linię telefoniczną do Adasia. Kilka razy dziennie któreś z dzieci podbiega do niego, naciska guziczek, przykłada termometr do ucha i mówi: "Halo! Adamku, wracaj do nas!". Paweł zapytał mnie ostatnio: "Mamo, a kiedy Adaś był z nami?". 
Ech. Adaś potrzebuje nas tam, na Intensywnej Terapii, a dzieci w domu. Przy tym trzeba choć w części wrócić do pracy, bo za coś żyć trzeba. Nic to. Byle z Adasiem było dobrze, a ze wszystkim damy sobie radę.

3 komentarze:

  1. Dzień dobry, może pomalutku ale się poprawia. Mam w rodzinie maluszka dwumiesięcznego , który także leży w szpitalu z wirusowym zapaleniem płuc.Poprawia się ale jak po grudzie, końca nie widać. a oddział pełen niemowlaków z rsv. Widać to choróbsko tak ma. Miłego dnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry. To prawda, podobno ten wirus teraz szaleje. Atakuje głównie maluszki, do drugiego roku życia, lub dzieci z obniżoną odpornością, jak Adaś. Zdrowe, starsze dzieci przechodzą go jak zwykły katar. Tutaj też oddział pediatryczny podobno pełen niemowlaków z rsv.
      Życzę Waszemu maluszkowi jak najszybszego powrotu do zdrowia - i do domku.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Urocze to wszystko, choć wiem, jak bardzo to rozerwanie boli...pamiętam jak gdzieś w środku "krzyczałam" z tej bezsilności, że paskudna choroba nas rozdzieliła, ku zupełnemu niezrozumieniu dzieci :(
    Życzę Wam szybkiego obrotu sprawy, aby Adasiek jakimś cudem - bo cuda potrafi działać przecież - szybciej niż zakładają wyzdrowiał i żebyście mogli już wszyscy być razem w cieple domowego oginska. Z utęsknieniem wyczekuję najnowszej wspólnej fotki Waszej wspaniałej trójeczki :)
    Nieustannie trzymam kciuki i pozdrawiam, posyłając moc buziaków!!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.