Translate

niedziela, 22 września 2013

Pomóż, mamo!



- Mamo, zapnij mi guziki!
- Mamo, wciągnij mi buciki!
- Mamo, zawiąż sznurowadło!
- Mamo, podnieś, bo coś spadło!
- Mamo, przynieś mi łyżeczkę!
- Mamo, popraw poduszeczkę.
We dnie, w nocy, wieczór, rano
Ciągle tylko: - Pomóż, mamo!
Za to beczeć umie sam…
- Znasz takiego?
Bo ja znam.
                                    [I.Suchorzewska
]


Natrafiłam na ten wierszyk w jednej z dziecięcych książeczek, które maniacko czytamy Pawełkowi. Nie spodobał mi się ze względu na swoją wykpiwającą puentę, ale zapadł w pamięć. A w czwartek  wydobył się z tejże pamięci wraz z refleksją.

Ale od początku. Od kilku dni Adaś był bardzo niespokojny. Mało spał, często się budził,  bardzo się kręcił i popłakiwał. Najgorsze było jednak totalne szaleństwo padaczkowe. Pojawiły się jakieś zupełnie nowe napady, w zatrważającej wręcz ilości, nawet kilkunastu na godzinę. Napady te były bardzo krótkie, podczas nich Adaś otwierał szeroko oczy i zamierał w bezruchu lub wykonywał dziwne, nieskoordynowane ruchy. Kładliśmy to na karb odstawiania jednego z leków przeciwpadaczkowych i byliśmy zrozpaczeni tą reakcją.

Momentami wydawało nam się też, jakby go coś bolało. A że Adasia najczęściej boli brzuszek, poiliśmy go herbatkami z rumianku i koperku, rozgniataliśmy nospę, aby ją podać przez sondę, podawaliśmy paracetamol, całymi nocami masowaliśmy brzuszek i robiliśmy synkowi ciepłe, rozluźniające kąpiele. I nic. Niepokój, popłakiwanie, napady się utrzymywały, a my zupełnie nie wiedzieliśmy, jak mu pomóc. 

Bezradne patrzenie na cierpienie swojego dziecka to jedna z najgorszych rzeczy, jakie mogą spotkać rodzica. Nie wiedząc, jak mogę mu pomóc, tuliłam go tylko i płakałam razem z nim. Aż w czwartek w nocy przyjrzałam się dokładniej Adasiowi i zauważyłam pewną charakterystyczną cechę – popłakując, Adaś co chwilę otwierał buzię i przesuwał języczkiem po podniebieniu. Przyszło mi do głowy, że może bolą go ząbki. Od razu tego samego dnia odwiedziliśmy dentystę i jak się okazało, to była doskonała decyzja. Pani doktor obejrzała Adasiowe ząbki i stwierdziła, że w wyniku napadów starło się wypełnienie i miazga zębowa była odsłonięta. Ząbek miał więc prawo boleć, i to bardzo. Jak to ujęła: „My byśmy nie wytrzymali tego bólu, co dopiero taki maluszek”. Od zejścia z fotela dentystycznego zachowanie Adasia diametralnie się zmieniło. Niepokój, popłakiwanie i dziwne napady minęły, jak ręką odjął. Wykończony kilkudniowym bólem Adaś przespał spokojnie popołudnie i cały następny dzień.

A ja zostałam z kłębowiskiem różnych uczuć, wśród których wybijały się wyrzuty sumienia, że tak dużo czasu zajęło mi domyślenie się, co mu dolega, współczucie dla Adasia oraz ogromna wdzięczność za matczyną intuicję, dzięki której mogłam mu pomóc.

Została mi w głowie też kojarząca się z wierszykiem refleksja. Mając również zdrowe dzieci, wiem, jak denerwujące może być ciągłe „mamo, to”, „mamo, tamto”.  Ale to właśnie dzięki temu „mamowaniu” nasze dzieci mogą zakomunikować nam swoje potrzeby, a mu wówczas możemy je zaspokoić. Mogą powiedzieć, że coś je boli, smuci czy martwi. Mogą domagać się naszej obecności, przytulenia czy rozmowy. Komfort możliwości usłyszenia potrzeb dziecka możemy docenić wówczas, gdy stajemy w obliczu ciągłego zgadywania – czy nic go nie boli? Czy jest mu wygodnie? Czy chciałby zmienić pozycję? Czy nie jest głodny, spragniony? Czy chce być przytulony czy odłożony do łóżeczka?  Czy nie jest mu za zimno, za ciepło?

I chociaż rodzicielska intuicja często pomaga nam znaleźć odpowiedź na te pytania, to i tak jestem niewyobrażalnie wdzięczna za każde „mamo!”, choćby to usłyszane po raz setny w przeciągu kwadransa.


PS. A tak przy okazji, muszę się pochwalić - od kilku dni "mama" słyszę już z dwóch źródeł! :)

7 komentarzy:

  1. Witam!
    Padaczka jest straszna, sama mam 14 letnią siostrę cioteczną która cierpi na tą chorobę, ściślej mówiąc jej lekoodporną postać.
    Prowadzę z ciocią kalendarz ataków Nastusi (głównie na potrzeby wizyt lekarskich), w którym poza ilością, czasem i przebiegiem ataków również dawkowanie leków. Ostatnio podczas uzupełniania kalendarza ciocia zauważyła, że od kiedy zaczęła podawać jej wit. b6 i magnez ilość ataków znacznie się zmniejszyła, pomimo że lekarze twierdzili że to nie będzie działać na ten rodzaj epilepsji.
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, bardzo Ci dziękuję za podpowiedź. Wypróbujemy ten sposób - może zadziała również na Adasia.
      Życzę, aby znalazł się lek na Nastusiową padaczkę.
      Pozdrawiam i raz jeszcze dziękuję! :)

      Usuń
  2. O mamo, ile Adas musial wycierpiec :( czytalam i oczy lzami mi zachodzily.. Ale to prawda, intuicja kochajacych Mam jest niezawodna. Wierszych piekny, choc fakt puenta taka sobie. Dobrze, ze tak to "tylko" sie skonczylo, bo byl moment, ze zaczelam sie bac czytac dalej - przepraszam :(

    MAMA.. Cudownie to slyszec, ja tez od kilku dni slysze takie delikatne cichutkie "mama" od Tolenki :) nie wiem czy wypowiada to swiadomie, ale brzmi cudownie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy to jutro jest Adasiowy dzień i mamy odmówić obiecane modlitwy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, MIA, dziękuję za pamięć. Jutro miał być dzień Adasiowej operacji - ale wszystko się pozmieniało. Może to właśnie kwestia modlitw i tak miało być?

      Usuń
  4. Ja myślę, że gdyby tylko Adaś mógł, to by zalewał Cię słowami "Mama" jeszcze częściej niż jego młodsze rodzeństwo :-) Za te nieprzespane noce i mędrkowania nad złotym środkiem, cudownym lekarstwem, za te niezmęczone nigdy ramiona ukojenia, uśmiech przynoszący ulgę w chorobie... co sekundkę spojrzeniem Adaś mówi: MAMO, DZIĘKI, JESTEŚ WSPANIAŁA! Ale przecież Ty to wiesz... po to właśnie też jest intuicja na szczęście!:-) Całuje i ściskam całą Rodzinkę!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.