Translate

środa, 20 lutego 2013

20. lutego 2013r.

Narodziny dziecka wywracają życie do góry nogami. Prawda banalna i ogólnie znana, ale jednocześnie będąca zaskoczeniem chyba dla każdego rodzica. Dla nas również. I nie chodzi tylko o kwestię organizacji i zbyt krótkiej doby, która za skarby świata nie chce się choć odrobinę rozciągnąć. 

Mnie osobiście dopadła całkowita zmiana percepcji. Moja mama opowiedziała mi niedawno  anegdotkę, autorstwa podobno Doroty Zawadzkiej, na temat jej odczuć po narodzinach drugiego synka. Otóż opowiadała ona, że wyjeżdżając do szpitala w celu powicia młodszej latorośli, zostawiła w domu maleńkie dziecko, kruszynkę o rączkach jak płatki. Natomiast po powrocie z nowonarodzonym, zaskoczona zastała w domu dużego faceta, o łapach jak bochny. 

Czuję coś bardzo podobnego i nadziwić się temu nie mogę. Jeszcze 1 lutego rano Pawełek był takim malutkim bąbelkiem, który ledwo co zaczął chodzić, a Adaś…! Adaś  w ogóle był dla mnie cały czas tą ważącą 1430 g drobinką, kruszynką i maleństwem. Dziwiłam się, gdy rodzina i przyjaciele pokrzykiwali na mnie, że bez przerwy dźwigam Adasia na moim dziewięciomiesięcznym, alicjowym brzuchu. Dziwiłam się, bo jakie to dźwiganie, takiego okruszka? 

Wszystko się zmieniło, gdy wróciłam z Alicją ze szpitala. Ze zdumieniem zastałam w domu rezolutne, biegające, „prawie dorosłe” dziecko zamiast maleńkiego Pawełka i – co było wręcz szokujące – długiego, ciężkiego, dużego chłopca zamiast mojej kruszynki, Adasia. Do dzisiaj, biorąc na ręce Adaśka, nie mogę się tej zmianie nadziwić.

Co jeszcze? Cóż, nie sądziłam, że można być aż tak zmęczonym. Nasze dzieciaki okazały się bowiem bardzo zgranym rodzeństwem i – jak się okazało – ustaliły dyżury ku pognębieniu rodzicielki. Oznacza to, że jeśli Pawełek urządzi „imprezkę” do 22-giej, to reszta skwapliwie wykorzysta ten czas, aby się zdrzemnąć i pokrzepić nadwątlone siły. Potem rolę wodzireja przejmuje Adaś, by około piątej nad ranem przekazać pałeczkę Alicji. I tak w koło Macieju. Może prowadzą eksperyment, który ma na celu sprawdzić, jak długo matka pociągnie bez snu? 

Co ciekawe, owe „dyżury” nie są praktykowane w przypadku pory karmienia. Wszyscy troje domagają się posiłku jednocześnie, "teraz i zaraz" i stosują bardzo głośne metody wymuszenia natychmiastowego zaspokojenia potrzeb. I o ile z Pawełkiem nie ma większego problemu, wystarczy podsunąć mu talerz z czymś jadalnym, a cała reszta „zrobi się sama” (ok., czasem tylko trzeba potem posprzątać kuchnię ;)), to na jednoczesne karmienie Alicji i Adasia nie opracowałam jeszcze patentu. Ale potrzeba matką wynalazku, więc pewnie niedługo coś wymyślę…

 
Złapani na ustalaniu strategii postępowania ;)


A tu szaleństwa na całego:




18 komentarzy:

  1. Wspaniałe dzieciątka! Trzymaj się, kochana! Jestem z Wami myślami każdego dnia i nie mogę się nadziwić, skąd masz tyle siły i wytrwałości :)Pozdrawiam! Adamsko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Asiu :) Trzymaj za mnie kciuki, bo z tą siłą i wytrwałością to ostatnio różnie bywa ;) Buziaki!

      Usuń
  2. Matko ja też się podpisuję pod tym, że jak pojawia się młodsze dziecko to starsze jakby nagle się duże stało. Pamiętam, że też mnie to strasznie zadziwiło.
    Ale masz teraz fajną brygadę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, brygada jest pierwsza klasa :) Najbardziej lubię, jak są gdzieś wszyscy we trójkę i Pawełek nie może się zdecydować, które najpierw tulić - Adasia czy Alicję ;)

      Usuń
  3. Przecudna sesja. A najtrudniejsze są zawsze tylko początki:) Trzymam kciuki za waszą Piąteczkę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za iskierkę nadziei ;) Właśnie na to liczę, że z czasem będzie troszkę łatwiej :) Pozdrowienia!

      Usuń
  4. A ja ciągle nie mogę wyjść z podziwu, jesteście cudowni, codziennie modlimy się za Was i wysyłamy tysiące dobrych Aniołów do pomocy. Aga i Jacek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy - zwłaszcza za te Anioły! :)
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  5. Witam, przyznam się, że z powodu również posiadania drugiego malego dziecka w domu troszkę się opuscilam w czytaniu co u Adasia, ale że akurat wypełniam PIT i jak w tamtym roku równiez i w tym przekażę Wam swój %- to strasznie się cieszę, ze widzę, iż rodzinka się powiększyła. Cudownie jest widzieć Wasze radosne uśmiechy..jesteście dla mnie wzorem, myślę o Was częsciej niż czytam bloga to macie zapewnione:)Trzymajcie się i macie duze buziaczki od moich córek 2 letniej Oli i 2 miesięcznej Emilki. Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy - za ciepłe myśli i za 1%. Buziaki dla dziewczynek! :)

      Usuń
    2. Tak mi się przypomniało..miałam to samo z postrzeganiem mojego starszego dziecka kiedy tylko (albo aż) po 3 dniach wróciłam do domu ze szpitala, pamiętam właśnie, że kiedy do mnie podeszła, oprócz oczywiście tego, ze się rozbeczałam na jej widok, to popatrzyłam na ręce i wydały mi się takie duże i chyba tym się tak jakoś wzruszyłam, ze ryczałam przez 10 minut tuląc ją do siebie. To tak na marginesie ...A od Was czerpię siłę by się nie poddawać, kiedy jest źle. Moze brzmi to jak banał..niech brzmi jak chce, ale dla mnie jesteście wyjątkowi. I u mnie w rodzinie też mamy doczynienia z taką (albo pewnie podobną) chorobą i też mu na imię Adaś.... pozdrawiam raz jeszcze

      Usuń
    3. To prawda, ta zmiana postrzegania jest niewiarygodna. Bardzo dziękujemy za miłe słowa - nam też czasem brakuje sił, ale na szczęście, na ogół nie obojgu naraz. Pozdrawiamy najserdeczniej Waszego Adasia!

      Usuń
  6. buziaki trzymam kciuki jesteście super

    OdpowiedzUsuń
  7. wasza pielęgniarka25 lutego 2013 21:24

    wyglądacie wspaniale Adaś prawdziwy Królewicz Alicja przecudna a Pawełek nad wszystkim ma kontrolę i pilnuje wszystkiego dużo buziaków i siły

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witamy, witamy! :)
      Dziękujemy za miły komentarz i pozdrawiamy najserdeczniej, jak potrafimy! :)))

      Usuń
  8. jeeeeju, mam to samo :) wyjeżdżałam do szpitala, to w domu został maleńki 3 letni syneczek, po 4 dniach wróciłam i On taaak urósł, taaaak zmądrzał, taaaak pięknie mówi, ma taaaakie ogromne oczy itd nie mogę się po dziś dzień nadziwić, a już dziś równo trzy tygodnie w domu :) Moja Siostra się śmieje, że nareszcie pępowinę odcięłam od swojego "maleńkiego" syneczka, coś w tym jest :)
    A z czasem, a bardziej z jego organizacją masakra - dziś właśnie dopiero opublikowałam u siebie wspomnienia z porodu, spisywałam je przeszło tydzień ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak te dzieci potrafią wyrosnąć przez te kilka dni ;) A jeśli chodzi o czas, to rzeczywiście dramat. Ale pocieszam się nadzieją (jeśli złudną, to proszę nie wyprowadzajcie mnie z błędu!), że z każdym tygodniem będzie lepiej ;)

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.