Narodziny dziecka wywracają życie do góry nogami. Prawda
banalna i ogólnie znana, ale jednocześnie będąca zaskoczeniem chyba dla każdego
rodzica. Dla nas również. I nie chodzi tylko o kwestię organizacji i zbyt
krótkiej doby, która za skarby świata nie chce się choć odrobinę rozciągnąć.
Mnie osobiście dopadła całkowita zmiana percepcji. Moja mama
opowiedziała mi niedawno anegdotkę, autorstwa
podobno Doroty Zawadzkiej, na temat jej odczuć po narodzinach drugiego synka.
Otóż opowiadała ona, że wyjeżdżając do szpitala w celu powicia młodszej
latorośli, zostawiła w domu maleńkie dziecko, kruszynkę o rączkach jak płatki.
Natomiast po powrocie z nowonarodzonym, zaskoczona zastała w domu dużego
faceta, o łapach jak bochny.
Czuję coś bardzo podobnego i nadziwić się temu nie mogę.
Jeszcze 1 lutego rano Pawełek był takim malutkim bąbelkiem, który ledwo co
zaczął chodzić, a Adaś…! Adaś w ogóle
był dla mnie cały czas tą ważącą 1430 g drobinką, kruszynką i maleństwem. Dziwiłam
się, gdy rodzina i przyjaciele pokrzykiwali na mnie, że bez przerwy dźwigam
Adasia na moim dziewięciomiesięcznym, alicjowym brzuchu. Dziwiłam się, bo jakie
to dźwiganie, takiego okruszka?
Wszystko się zmieniło, gdy wróciłam z Alicją ze szpitala. Ze
zdumieniem zastałam w domu rezolutne, biegające, „prawie dorosłe” dziecko
zamiast maleńkiego Pawełka i – co było wręcz szokujące – długiego, ciężkiego,
dużego chłopca zamiast mojej kruszynki, Adasia. Do dzisiaj, biorąc na ręce Adaśka,
nie mogę się tej zmianie nadziwić.
Co jeszcze? Cóż, nie sądziłam, że można być aż tak
zmęczonym. Nasze dzieciaki okazały się bowiem bardzo zgranym rodzeństwem i –
jak się okazało – ustaliły dyżury ku pognębieniu rodzicielki. Oznacza to, że
jeśli Pawełek urządzi „imprezkę” do 22-giej, to reszta skwapliwie wykorzysta
ten czas, aby się zdrzemnąć i pokrzepić nadwątlone siły. Potem rolę wodzireja
przejmuje Adaś, by około piątej nad ranem przekazać pałeczkę Alicji. I tak w
koło Macieju. Może prowadzą eksperyment, który ma na celu sprawdzić, jak długo
matka pociągnie bez snu?
Co ciekawe, owe „dyżury” nie są praktykowane w przypadku pory
karmienia. Wszyscy troje domagają się posiłku jednocześnie, "teraz i zaraz" i
stosują bardzo głośne metody wymuszenia natychmiastowego zaspokojenia potrzeb.
I o ile z Pawełkiem nie ma większego problemu, wystarczy podsunąć mu talerz z
czymś jadalnym, a cała reszta „zrobi się sama” (ok., czasem tylko trzeba potem
posprzątać kuchnię ;)), to na jednoczesne karmienie Alicji i Adasia nie
opracowałam jeszcze patentu. Ale potrzeba matką wynalazku, więc pewnie niedługo
coś wymyślę…
Złapani na ustalaniu strategii postępowania ;)
A tu szaleństwa na całego:
Wspaniałe dzieciątka! Trzymaj się, kochana! Jestem z Wami myślami każdego dnia i nie mogę się nadziwić, skąd masz tyle siły i wytrwałości :)Pozdrawiam! Adamsko
OdpowiedzUsuńDzięki, Asiu :) Trzymaj za mnie kciuki, bo z tą siłą i wytrwałością to ostatnio różnie bywa ;) Buziaki!
UsuńMatko ja też się podpisuję pod tym, że jak pojawia się młodsze dziecko to starsze jakby nagle się duże stało. Pamiętam, że też mnie to strasznie zadziwiło.
OdpowiedzUsuńAle masz teraz fajną brygadę!
To prawda, brygada jest pierwsza klasa :) Najbardziej lubię, jak są gdzieś wszyscy we trójkę i Pawełek nie może się zdecydować, które najpierw tulić - Adasia czy Alicję ;)
UsuńPrzecudna sesja. A najtrudniejsze są zawsze tylko początki:) Trzymam kciuki za waszą Piąteczkę:)
OdpowiedzUsuńDzięki za iskierkę nadziei ;) Właśnie na to liczę, że z czasem będzie troszkę łatwiej :) Pozdrowienia!
UsuńA ja ciągle nie mogę wyjść z podziwu, jesteście cudowni, codziennie modlimy się za Was i wysyłamy tysiące dobrych Aniołów do pomocy. Aga i Jacek.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy - zwłaszcza za te Anioły! :)
UsuńPozdrawiamy!
Witam, przyznam się, że z powodu również posiadania drugiego malego dziecka w domu troszkę się opuscilam w czytaniu co u Adasia, ale że akurat wypełniam PIT i jak w tamtym roku równiez i w tym przekażę Wam swój %- to strasznie się cieszę, ze widzę, iż rodzinka się powiększyła. Cudownie jest widzieć Wasze radosne uśmiechy..jesteście dla mnie wzorem, myślę o Was częsciej niż czytam bloga to macie zapewnione:)Trzymajcie się i macie duze buziaczki od moich córek 2 letniej Oli i 2 miesięcznej Emilki. Pozdrawiamy.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy - za ciepłe myśli i za 1%. Buziaki dla dziewczynek! :)
UsuńTak mi się przypomniało..miałam to samo z postrzeganiem mojego starszego dziecka kiedy tylko (albo aż) po 3 dniach wróciłam do domu ze szpitala, pamiętam właśnie, że kiedy do mnie podeszła, oprócz oczywiście tego, ze się rozbeczałam na jej widok, to popatrzyłam na ręce i wydały mi się takie duże i chyba tym się tak jakoś wzruszyłam, ze ryczałam przez 10 minut tuląc ją do siebie. To tak na marginesie ...A od Was czerpię siłę by się nie poddawać, kiedy jest źle. Moze brzmi to jak banał..niech brzmi jak chce, ale dla mnie jesteście wyjątkowi. I u mnie w rodzinie też mamy doczynienia z taką (albo pewnie podobną) chorobą i też mu na imię Adaś.... pozdrawiam raz jeszcze
UsuńTo prawda, ta zmiana postrzegania jest niewiarygodna. Bardzo dziękujemy za miłe słowa - nam też czasem brakuje sił, ale na szczęście, na ogół nie obojgu naraz. Pozdrawiamy najserdeczniej Waszego Adasia!
Usuńbuziaki trzymam kciuki jesteście super
OdpowiedzUsuńDzięki! Pozdrawiamy! :)
Usuńwyglądacie wspaniale Adaś prawdziwy Królewicz Alicja przecudna a Pawełek nad wszystkim ma kontrolę i pilnuje wszystkiego dużo buziaków i siły
OdpowiedzUsuńWitamy, witamy! :)
UsuńDziękujemy za miły komentarz i pozdrawiamy najserdeczniej, jak potrafimy! :)))
jeeeeju, mam to samo :) wyjeżdżałam do szpitala, to w domu został maleńki 3 letni syneczek, po 4 dniach wróciłam i On taaak urósł, taaaak zmądrzał, taaaak pięknie mówi, ma taaaakie ogromne oczy itd nie mogę się po dziś dzień nadziwić, a już dziś równo trzy tygodnie w domu :) Moja Siostra się śmieje, że nareszcie pępowinę odcięłam od swojego "maleńkiego" syneczka, coś w tym jest :)
OdpowiedzUsuńA z czasem, a bardziej z jego organizacją masakra - dziś właśnie dopiero opublikowałam u siebie wspomnienia z porodu, spisywałam je przeszło tydzień ;)
Jak te dzieci potrafią wyrosnąć przez te kilka dni ;) A jeśli chodzi o czas, to rzeczywiście dramat. Ale pocieszam się nadzieją (jeśli złudną, to proszę nie wyprowadzajcie mnie z błędu!), że z każdym tygodniem będzie lepiej ;)
Usuń