Translate

poniedziałek, 31 marca 2014

Mini radość

Tak to się musiało skończyć. W końcu nikt nigdy nie twierdził, że jesteśmy normalni. Nasze resztki zdrowego rozsądku bardzo długo się przed tym broniły, ale nawet one nie były w tę obronę zbyt zaangażowane, ponieważ wiedziały, że tak naprawdę decyzja zapadła już z pierwszym w tej sytuacji uśmiechem Adasia.

Pisałam jakiś czas temu o tym, jak bardzo naszemu synkowi spodobały się kotki Warszawskiej Babci i Dziadka.  Od tamtej pory zaczęliśmy bardzo poważnie myśleć o powiększeniu zwierzyńca. Rozważaliśmy koty rasowe i dachowce, maleńkie kociaki i dorosłe koty, przejrzeliśmy tysiące ogłoszeń, ale jakoś ciągle nie mogliśmy się zdecydować. Aż wczoraj, zupełnie niespodzianie, zobaczyłam ogłoszenie o młodej, siedmiomiesięcznej kotce szukającej domu i przebywającej całkiem niedaleko, bo 40 km od nas. Kotka nie wyróżniała się niczym szczególnym, zwykły malutki, wiejski burasek. Ale jakoś od razu chwyciła nas za serca. Natychmiast napisałam wiadomość i z niecierpliwością czekaliśmy na informację, czy ogłoszenie jest jeszcze aktualne. Dziś rano dostaliśmy odpowiedź twierdzącą i już nie było o czym myśleć. Zapakowaliśmy dzieciaki w samochód i pojechaliśmy do sklepu zoologicznego kupić najniezbędniejsze rzeczy, a potem – po kota.

Kotka okazała się przecudna. Malutka i drobna, typowy złotooki burasek. Pawełek wybrał dla niej imię – nazywa się Minnie, bo jest taka miniaturowa :) Przypuszczam, że decydujące przy wyborze imienia było to, że z proponowanego zestawu to akurat okazało się łatwe do wymówienia – ale co za różnica. Ważne, że Minnie jest z nami i dziś już, mimo ogromnego stresu związanego ze zmianą domu, pokazała swoją ogromną miziastość i cierpliwość do dzieci.

Jeszcze tylko trwa ustalanie warunków z jednym z naszych psów (drugi nawet na nią nie zwrócił uwagi, jak zresztą na wszystko dookoła). Minnie siedzi pod kanapą, pies leży przed kanapą, patrzą na siebie i telepatycznie ustalają warunki. Negocjacje chyba zakończą się pozytywnie, bo kot przestał już warczeć na naszego psa, a pies potrafi już odejść z miejsca warty na parę sekund. Dajemy im więc czas i trzymamy kciuki.

I cieszymy się ogromnie, że się jednak zdecydowaliśmy. W końcu nie my jedni mamy troje dzieci, dwa psy, kota i rybki. Prawda?


PS. Pawełek dzisiaj powiedział, że on to by chciał mieć w domu kurę (naczytał się książek o Bincie, Lalo i Babo). Ale to już chyba byłoby przegięcie ;)

Minnie jeszcze w podróży

20 komentarzy:

  1. Kura nie byłaby taka zła gdyby jej niekontrolowane załatwianie potrzeb fizjologicznych :)
    Ja też chciałabym kota, ale nasz pies szaleje jak zobaczy gdzieś kocurka w okolicy więc wątpię czy by się przyzwyczaił. Dlatego będę czekać na ralacje jak u Was przeszła adaptacja. Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może są jakieś kurze pampersy ;) Sytuację kocio-psią będę relacjonować, a jakbym zapomniała zrobić to publicznie, to napisz maila :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Świetny pomysł z tą kurą. Na pewno byłaby z wolnego wybiegu (Pawełek i Alicja nieźle by ją wybiegali). A i jajko by jakieś wpadło :)
    Ciekawe jak Adaś zareagują na swoją własną kototerapię.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz, że powinnam rozważyć tę kurę? ;)
      Adaś na razie czeka, aż kotek się zaszczepi i chyba wykąpie (choć przeraża mnie ta wizja). Kototerapia wkrótce :)

      Usuń
    2. Upewnijcie się, czy trzeba kota kąpać, czy nie wystarczy porządnie wyczesać. W sieci jest sporo poradników o kąpaniu kotów. Gdyby nie dało rady wstawić kota do miski/wanny i wykąpać po dobroci polewając delikatnie z kubeczka, to można spróbować metody na duże koty, czyli ciasno zawinąć leżącego kota w ręcznik - potem jedna osoba trzyma żeby nie uciekł, druga polewa wodą. Asystowałam przy takiej kapieli, nic przyjemnego, trzymajcie dzieci z daleka.

      Usuń
    3. Jutro mamy kolejną wizytę u wet, więc spytam. Szczerze mówiąc, wolałabym tego uniknąć...

      Usuń
  3. Sliczny kotek. Przypominaja mi sie dzieciece lata, babcia i dziadek na wsi, dom pelen zwierzat (rowniez ten w miescie w bloku;) pamietam wybor imienia dla kotki, Bonifacy;) i pamietam jak dziadek kupil kurczaczki i bardzo chcialam zabarac jednego do miasta i tak Cwirek mieszkal jakis czas z nami w bloku:)) potem dosc wyrosl i okazal sie kogutkiem:)) postanowilismy, ze wroci na wies, biegal za nami jak piesek i byl naszym pupilkiem:) U nas tez zawsze byla pelna chata zwierzat psy, koty, chomik, krolik, rybki, kanarek, papuga, traszki, slimaki, patyczaki, kogucik i jeszcze wiele innych;)) i dzisiaj mam swoja wlasna rodzine i pieska i niewyobrazam sobie inaczej jednak z racji jego rasy nie mozemy pozwolic sobie na chomika czy ptaszka, chociaz jakis pomysl juz mi kielkuje w glowie:) pozdrawiam i zycze duzo radosci dla dzieciaczkow i wiele usmiechow od Adasia
    Maminka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę :) Najwyraźniej ta Pawełkowa kura to nie taki znów niezwykły pomysł! ;) A dom miałaś fajny - tyle zwierzaków! Życzę, aby i teraz spełniły się marzenia o powiększeniu zwierzyńca :)

      Usuń
  4. Gratuluje nowego członka rodziny :) Koty są super! A Wasza kicia śliczna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) To mój pierwszy kot w życiu, więc na razie się jej uczę, ale coraz bardziej skłaniam się do potwierdzenia Twojej teorii o superowatości tych zwierzaków :)

      Usuń
  5. I przy okazji daliście domek bidulce :) oby odwdzięczyła się miłością i felinoterapią :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Kicia coraz fajniejsza, więc może się spełni. Dzięki!

      Usuń
  7. No i macie w domu jeszcze więcej miłości :) Cieszę się, że się zdecydowaliście. Nie mogę się doczekać na opowieść o reakcji Adasia na Minnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. P.S. Koteczka jest bardzo podobna do naszej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dam znać, jak już się wszyscy zrelaksują i pooswajają i będzie można zacząć "sesje" z Adasiem.
      Fajnie, że macie podobną koteczkę :)

      Usuń
  9. haha, kurę :) Kochany jest!!
    My mamy troje dzieci i psa, kotów już mieć nie możemy, ale były :) :)
    Cudny taki burasek, trzymam kciuki za negocjacje i ugodowe warunki :)
    Alez macie wesoło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za kciuki, przydadzą się. Co do wesołości, fakt, nie możemy narzekać ;)

      Usuń
  10. Nie no, lubię Was!!! :)
    A Kociczka to naprawdę ma szczęście!!!

    ps. Co do kury to mi się z kolei kojarzy książka Musierowicz "Małomówny i rodzina" - oni tam mieli domowego koguta:D
    A poza tym to dziękuję Ci kochana za gotowość pomocy, którą zadeklarowałaś pod poprzednią notką. Na szczęście wieści dotyczące Malutkiej nie są już tak mrożące - choć czeka ją kilka operacji. Pokrzepieni tymi wiadomościami nasi Przyjaciele walczą - i są dobrej myśli.
    Niemniej za gotowość - dziękuję:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w "Małomównym" też był przedstawiciel drobiu, Franio chyba? Albo Frania? jakieś tam zamieszanie płciowe było.
      Ale Pablo "Małomównego" jeszcze nie czytał, a Babo i resztę zna już na pamięć (i szpanuje: "Mamo, citam!" i recytuje z pamięci wodząc palcem po literkach), stąd mój trop dotyczący literackich inspiracji :)

      Co do wieści o Malutkiej - bardzo się cieszę! I przesyłam pozdrowienia!

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.