Niby skończyła się już jesienna
plucha i deszczowe dni, za oknem mróz i skrzący się w słońcu śnieg. Ale nie
przeszkodziło to naszemu Adasiowi (a właściwie całej trójce) okropnie się
przeziębić. Kichają, prychają i smarczą okrutnie. Na szczęście, smarkanie
powoli ma się ku końcowi. Nawet Adaś, po zeszłotygodniowym kryzysie, ma się
trochę lepiej, wrócił już nawet na ćwiczenia i wygląda na to, że zwalczył kolejną infekcję
bez pomocy antybiotyku.
Nie mogę się nadziwić, jak bardzo
zmieniło się nasze podejście do chorób Adasia przez te trzy lata. Początkowo
każda infekcja była dla nas ogromnym zagrożeniem. Za każdym razem strach, że
jest to początek końca, po prostu nas obezwładniał i odbierał umiejętność
logicznego myślenia. Przy każdym, nawet niewielkim, podwyższeniu temperatury,
natychmiast jechaliśmy do szpitala lub nawet w środku nocy wzywaliśmy Adasiową
Panią Doktor, która jak najszybciej, bez słowa wyrzutu przyjeżdżała do nas –
czy raczej przylatywała na swych anielskich skrzydłach.
Teraz infekcja u Adasia jest już po prostu infekcją. Nie wiem,
dlaczego, ale przestałam się już tak rozpaczliwie bać o niego i upatrywać
symptomów zbliżającego się końca absolutnie we wszystkim. Bardzo, bardzo się z
tego cieszę.
Dostaję dużo maili z pytaniami o
to, jak często Adaś choruje, jak taka choroba przebiega i jak sobie wtedy
radzimy. Pomyślałam sobie, że to może dobra okazja, aby to wszystko opisać też
na blogu, może się komuś takie doświadczenia przydadzą.
Zwiastunem zbliżającej się
infekcji jest u Adasia zwiększenie ilości napadów padaczkowych. Jeśli po
kiepskim pod względem padaczki dniu zwiększa się u Adasia ilość wydzieliny, to
możemy być niemal pewni, że coś się szykuje. Jak tylko widzimy pierwsze
symptomy infekcji, zaczynamy podawać Adasiowi Neosine, syrop wspomagający działanie
układu odpornościowego oraz kropelki probiotyczne Biogaja. Zestaw ten
utrzymujemy przez cały okres choroby.
Infekcja natychmiast powoduje u
Adasia zalegania gęstej wydzieliny w bardzo dużych ilościach. Kiedyś, gdy nie
umiał jeszcze kaszleć i gdy nie mieliśmy kamizelki, owa zalegająca wydzielina
bardzo szybko nadkażała się, powodując zapalenia oskrzeli lub płuc.
Priorytetem jest więc dla nas
ewakuacja zalegającej wydzieliny. Przy słabszych infekcjach – lub na ich początku
– robimy Adasiowi inhalacje z soli fizjologicznej. Gdy te inhalacje nie
pomagają, robimy wówczas 2 x dziennie inhalacje z Mucosolvanu, który rozrzedza
tę zalegającą wydzielinę i przez to ułatwia jej ewakuację. Niestety, Mucosolvan
ma to do siebie, że oprócz rozrzedzania wydzieliny, tez zwiększa jej ilość.
Dlatego zawsze w pierwszej kolejności sięgamy po sól fizjologiczną.
Zaraz po inhalacji oraz jakieś 20
minut po, oklepujemy Adasia kamizelką. W czasie infekcji oklepujemy go zresztą
bardzo często – kilka, a nawet kilkanaście razy dziennie (gdy nie jest chory
oklepujemy go raz dziennie). Nawet nie chcę wspominać czasów
„przedkamizelkowych”, kiedy kładliśmy Adasia na naszych kolanach, na brzuszku główką
w dół albo na kanapie na konstrukcji z poduszek, również na brzuszku z głową
niżej niż reszta ciała i oklepywaliśmy go ręką, nieraz całymi godzinami. Kiedy
jedną osobę zaczynała boleć ręka, druga ją zmieniała, a biedny Adaś nieraz aż
miał obolałe plecki od tego uderzania. Teraz oklepywanie trwa trzy minutki i
jest dużo, dużo, dużo bardziej efektywne. Muszę przyznać, że kamizelka
oscylacyjna jest dla nas obecnie najbardziej niezbędnym sprzętem i dziękuję
Bogu, że ktoś mądry wymyślił tak wspaniałe urządzenie i że oklepywanie
kamizelką nie wpływa negatywnie na Adasiowe napady (a podobno jest takie
ryzyko).
Bardzo dbamy też o Adasiowy nosek
– często psikamy do niego Sterimarem, po czym ociągamy katarek Fridą. Na koniec
jeszcze psikamy preparatami typu Nasic, żeby ochronić i trochę zregenerować
błonę śluzową.
Często też mierzymy Adasiowi
temperaturę, bo niestety Adaś potrafi dostać gorączki w przeciągu dosłownie
kilku minut. Mamy bezdotykowy termometr, więc możemy mierzyć temperaturę nawet
w środku nocy nie budząc go ze snu.
Codziennie też osłuchujemy
Adasia, aby w porę wyłapać wszelkie niekorzystne zmiany i na czas włączyć
ewentualny antybiotyk. Jesteśmy w o tyle komfortowej sytuacji, że moja mama
jest lekarzem – co prawda, zupełnie innej specjalności, ale co nieco jeszcze z
pediatrii pamięta ;) Ostatnio my też postanowiliśmy się nauczyć osłuchiwania
synka, aby móc samodzielnie i o każdej porze dnia i nocy wyłapać zagrożenie.
Teraz walczymy więc dzielnie ze stetoskopem :) A jak osłuchowo pojawiają się
jakieś niepokojące zmiany, to dzwonimy po naszą kochaną Panią Doktor.
Jeśli dochodzi do takiej
konieczności, że trzeba synkowi podać antybiotyk, dzwonimy po naszą drugą
„Wybawicielkę Chorobową”, czyli Adasiową Pielęgniarkę. Niestety, Adaś z sobie
tylko znanych przyczyn, zupełnie nie toleruje antybiotyków doustnych. Wymiotuje
nimi tak niezwłocznie, że nie pozostawia nam nawet cienia nadziei, że jakaś
kropelka antybiotyku została „w środku Adasia”. Za każdym razem prosimy więc
Adasiową Pielęgniarkę o założenie wenflonu i o przyjazdy do Adasia dwa razy
dziennie, aby podawać mu antybiotyk dożylnie.
Na noc, aby się Adamkowi dobrze
spało, smarujemy go specyfikami typu Pulmex Baby, aby zmniejszyć katarek i
ułatwić mu oddychanie. Obficie wsmarowujemy maść w klatkę piersiową, plecy i
stópki, smarujemy odrobinkę pod noskiem i na piżamkę.
Ponieważ jesteśmy zdania, że
świeże powietrze jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a wręcz przeciwnie, często też
wietrzymy mieszkanie. Kilka razy dziennie zabieramy Adasia do innego pokoju lub
szczelnie go otulamy i otwieramy na przestrzał okna i drzwi. Wietrzymy tak
intensywnie około 10 minut. Po takim wietrzeniu często włączamy lampę
bakteriobójczą (oczywiście, pilnując, żeby żadne dziecko ani pies nie weszło w
tym czasie do pokoju), aby definitywnie wybić te bakterie i wirusy, którym nie
dał rady przeciąg. Jeśli mamy potem jeszcze troszkę czasu, to wietrzymy też po
naświetlaniu lampą, żeby pozbyć się jej charakterystycznego zapachu.
Bardzo dbamy też o zapobieganie
przenoszeniu się wirusów. Każde dziecko ma swój „zestaw noskowy” (swoją Fridę,
swój Sterimar i swój Nasic). Chusteczki higieniczne służą wyłącznie do jednego
wytarcia noska, potem wędrują do kosza. Każdorazowo po wytarciu noska któremuś
z dzieci, psikaniu do noska czy odciąganiu kataru, dokładnie myjemy ręce mydłem
bakteriobójczym. Bardzo pilnujemy też, aby nie oczyszczać nosków jednemu
dziecku po drugim, bez umycia rąk pomiędzy nimi. Gdy w domu jest jakakolwiek
infekcja, przed podejściem do Adasia, każdorazowo dezynfekujemy ręce żelem.
Po przyjściu do domu natychmiast
myjemy ręce – uczulamy na to też każdego, kto do nas przychodzi. Nie ma
możliwości podejścia do dziecka, jeśli po wejściu do domu nie umyje się rąk. Na
ogół też po przyjściu do domu, zanim podejdziemy do dzieci, zmieniamy ubranie
na czyste, zanosząc od razu do prania to, w którym byliśmy poza domem.
Jeśli to ktoś inny w domu jest
chory, to wędruje do „izolatki”, czyli zamyka się w innym pokoju (oczywiście,
mówię o dorosłych). Przed wejściem do tego pokoju zmieniamy ubranie, myjemy i
dezynfekujemy ręce – po wyjściu tak samo. Nie wspominam już o takich rzeczach,
jak częsta sterylizacja dzieciowych naczyń i przyborów.
Może czytając to wszystko,
uznacie, że niedaleko nam do „nerwicy natręctw” i że przesadzamy. Być może. Ale
fakty są takie, że od czasu, gdy mamy kamizelkę i stosujemy te wszystkie środki
ostrożności, niedługo minie rok. I przez ten rok Adaś zaledwie raz był chory
tak, że musiał przyjmować antybiotyk. Przyznacie, że byłby to dobry wynik nawet jak na zupełnie zdrowe dziecko :)
Noc już głęboka, zatem zdrowia Wam wszystkim życzę
i uciekam spać, bo jutro (a właściwie już dziś) impreza! Nasza Alutka kończy już roczek! I kiedy to
minęło…
Na koniec jeszcze tylko pochwalę naszego najstarszego - chory, nie chory, ale przekręcić się w poprzek łóżka i obudzić kopniakiem śpiącą obok matkę to potrafi ;) I pomyśleć, że trzy lata temu nie potrafił poruszyć rączką ani nóżką, o zmianie pozycji nawet nie wspominając - i tak podobno miało pozostać. Jak dobrze, że czasem przewidywania się nie sprawdzają!
wszystkiego dobrego dla ALUTKI i dużo zdrowia dla wszystkich pozdrawiam wasza pie
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy i najserdeczniej pozdrawiamy!
Usuń