Translate

sobota, 1 lutego 2014

Raport z frontu

Niby skończyła się już jesienna plucha i deszczowe dni, za oknem mróz i skrzący się w słońcu śnieg. Ale nie przeszkodziło to naszemu Adasiowi (a właściwie całej trójce) okropnie się przeziębić. Kichają, prychają i smarczą okrutnie. Na szczęście, smarkanie powoli ma się ku końcowi. Nawet Adaś, po zeszłotygodniowym kryzysie, ma się trochę lepiej, wrócił już nawet na ćwiczenia  i wygląda na to, że zwalczył kolejną infekcję bez pomocy antybiotyku.

Nie mogę się nadziwić, jak bardzo zmieniło się nasze podejście do chorób Adasia przez te trzy lata. Początkowo każda infekcja była dla nas ogromnym zagrożeniem. Za każdym razem strach, że jest to początek końca, po prostu nas obezwładniał i odbierał umiejętność logicznego myślenia. Przy każdym, nawet niewielkim, podwyższeniu temperatury, natychmiast jechaliśmy do szpitala lub nawet w środku nocy wzywaliśmy Adasiową Panią Doktor, która jak najszybciej, bez słowa wyrzutu przyjeżdżała do nas – czy raczej przylatywała na swych anielskich skrzydłach.
Teraz infekcja u  Adasia jest już po prostu infekcją. Nie wiem, dlaczego, ale przestałam się już tak rozpaczliwie bać o niego i upatrywać symptomów zbliżającego się końca absolutnie we wszystkim. Bardzo, bardzo się z tego cieszę.

Dostaję dużo maili z pytaniami o to, jak często Adaś choruje, jak taka choroba przebiega i jak sobie wtedy radzimy. Pomyślałam sobie, że to może dobra okazja, aby to wszystko opisać też na blogu, może się komuś takie doświadczenia przydadzą.

Zwiastunem zbliżającej się infekcji jest u Adasia zwiększenie ilości napadów padaczkowych. Jeśli po kiepskim pod względem padaczki dniu zwiększa się u Adasia ilość wydzieliny, to możemy być niemal pewni, że coś się szykuje. Jak tylko widzimy pierwsze symptomy infekcji, zaczynamy podawać  Adasiowi Neosine, syrop wspomagający działanie układu odpornościowego oraz kropelki probiotyczne Biogaja. Zestaw ten utrzymujemy przez cały okres choroby.

Infekcja natychmiast powoduje u Adasia zalegania gęstej wydzieliny w bardzo dużych ilościach. Kiedyś, gdy nie umiał jeszcze kaszleć i gdy nie mieliśmy kamizelki, owa zalegająca wydzielina bardzo szybko nadkażała się, powodując zapalenia oskrzeli lub płuc.
Priorytetem jest więc dla nas ewakuacja zalegającej wydzieliny. Przy słabszych infekcjach – lub na ich początku – robimy Adasiowi inhalacje z soli fizjologicznej. Gdy te inhalacje nie pomagają, robimy wówczas 2 x dziennie inhalacje z Mucosolvanu, który rozrzedza tę zalegającą wydzielinę i przez to ułatwia jej ewakuację. Niestety, Mucosolvan ma to do siebie, że oprócz rozrzedzania wydzieliny, tez zwiększa jej ilość. Dlatego zawsze w pierwszej kolejności sięgamy po sól fizjologiczną.

Zaraz po inhalacji oraz jakieś 20 minut po, oklepujemy Adasia kamizelką. W czasie infekcji oklepujemy go zresztą bardzo często – kilka, a nawet kilkanaście razy dziennie (gdy nie jest chory oklepujemy go raz dziennie). Nawet nie chcę wspominać czasów „przedkamizelkowych”, kiedy kładliśmy Adasia na naszych kolanach, na brzuszku główką w dół albo na kanapie na konstrukcji z poduszek, również na brzuszku z głową niżej niż reszta ciała i oklepywaliśmy go ręką, nieraz całymi godzinami. Kiedy jedną osobę zaczynała boleć ręka, druga ją zmieniała, a biedny Adaś nieraz aż miał obolałe plecki od tego uderzania. Teraz oklepywanie trwa trzy minutki i jest dużo, dużo, dużo bardziej efektywne. Muszę przyznać, że kamizelka oscylacyjna jest dla nas obecnie najbardziej niezbędnym sprzętem i dziękuję Bogu, że ktoś mądry wymyślił tak wspaniałe urządzenie i że oklepywanie kamizelką nie wpływa negatywnie na Adasiowe napady (a podobno jest takie ryzyko).

Bardzo dbamy też o Adasiowy nosek – często psikamy do niego Sterimarem, po czym ociągamy katarek Fridą. Na koniec jeszcze psikamy preparatami typu Nasic, żeby ochronić i trochę zregenerować błonę śluzową.

Często też mierzymy Adasiowi temperaturę, bo niestety Adaś potrafi dostać gorączki w przeciągu dosłownie kilku minut. Mamy bezdotykowy termometr, więc możemy mierzyć temperaturę nawet w środku nocy nie budząc go ze snu.

Codziennie też osłuchujemy Adasia, aby w porę wyłapać wszelkie niekorzystne zmiany i na czas włączyć ewentualny antybiotyk. Jesteśmy w o tyle komfortowej sytuacji, że moja mama jest lekarzem – co prawda, zupełnie innej specjalności, ale co nieco jeszcze z pediatrii pamięta ;) Ostatnio my też postanowiliśmy się nauczyć osłuchiwania synka, aby móc samodzielnie i o każdej porze dnia i nocy wyłapać zagrożenie. Teraz walczymy więc dzielnie ze stetoskopem :) A jak osłuchowo pojawiają się jakieś niepokojące zmiany, to dzwonimy po naszą kochaną Panią Doktor.

Jeśli dochodzi do takiej konieczności, że trzeba synkowi podać antybiotyk, dzwonimy po naszą drugą „Wybawicielkę Chorobową”, czyli Adasiową Pielęgniarkę. Niestety, Adaś z sobie tylko znanych przyczyn, zupełnie nie toleruje antybiotyków doustnych. Wymiotuje nimi tak niezwłocznie, że nie pozostawia nam nawet cienia nadziei, że jakaś kropelka antybiotyku została „w środku Adasia”. Za każdym razem prosimy więc Adasiową Pielęgniarkę o założenie wenflonu i o przyjazdy do Adasia dwa razy dziennie, aby podawać mu antybiotyk dożylnie.

Na noc, aby się Adamkowi dobrze spało, smarujemy go specyfikami typu Pulmex Baby, aby zmniejszyć katarek i ułatwić mu oddychanie. Obficie wsmarowujemy maść w klatkę piersiową, plecy i stópki, smarujemy odrobinkę pod noskiem i na piżamkę.

Ponieważ jesteśmy zdania, że świeże powietrze jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a wręcz przeciwnie, często też wietrzymy mieszkanie. Kilka razy dziennie zabieramy Adasia do innego pokoju lub szczelnie go otulamy i otwieramy na przestrzał okna i drzwi. Wietrzymy tak intensywnie około 10 minut. Po takim wietrzeniu często włączamy lampę bakteriobójczą (oczywiście, pilnując, żeby żadne dziecko ani pies nie weszło w tym czasie do pokoju), aby definitywnie wybić te bakterie i wirusy, którym nie dał rady przeciąg. Jeśli mamy potem jeszcze troszkę czasu, to wietrzymy też po naświetlaniu lampą, żeby pozbyć się jej charakterystycznego zapachu.

Bardzo dbamy też o zapobieganie przenoszeniu się wirusów. Każde dziecko ma swój „zestaw noskowy” (swoją Fridę, swój Sterimar i swój Nasic). Chusteczki higieniczne służą wyłącznie do jednego wytarcia noska, potem wędrują do kosza. Każdorazowo po wytarciu noska któremuś z dzieci, psikaniu do noska czy odciąganiu kataru, dokładnie myjemy ręce mydłem bakteriobójczym. Bardzo pilnujemy też, aby nie oczyszczać nosków jednemu dziecku po drugim, bez umycia rąk pomiędzy nimi. Gdy w domu jest jakakolwiek infekcja, przed podejściem do Adasia, każdorazowo dezynfekujemy ręce żelem.

Po przyjściu do domu natychmiast myjemy ręce – uczulamy na to też każdego, kto do nas przychodzi. Nie ma możliwości podejścia do dziecka, jeśli po wejściu do domu nie umyje się rąk. Na ogół też po przyjściu do domu, zanim podejdziemy do dzieci, zmieniamy ubranie na czyste, zanosząc od razu do prania to, w którym byliśmy poza domem.

Jeśli to ktoś inny w domu jest chory, to wędruje do „izolatki”, czyli zamyka się w innym pokoju (oczywiście, mówię o dorosłych). Przed wejściem do tego pokoju zmieniamy ubranie, myjemy i dezynfekujemy ręce – po wyjściu tak samo. Nie wspominam już o takich rzeczach, jak częsta sterylizacja dzieciowych naczyń i przyborów.

Może czytając to wszystko, uznacie, że niedaleko nam do „nerwicy natręctw” i że przesadzamy. Być może. Ale fakty są takie, że od czasu, gdy mamy kamizelkę i stosujemy te wszystkie środki ostrożności, niedługo minie rok. I przez ten rok Adaś zaledwie raz był chory tak, że musiał przyjmować antybiotyk. Przyznacie, że byłby to dobry wynik nawet jak na zupełnie zdrowe dziecko :)

Noc już głęboka, zatem zdrowia Wam wszystkim życzę i uciekam spać, bo jutro (a właściwie już dziś) impreza! Nasza Alutka kończy już roczek! I kiedy to minęło…

Na koniec jeszcze tylko pochwalę naszego najstarszego - chory, nie chory, ale przekręcić się w poprzek łóżka i obudzić kopniakiem śpiącą obok matkę to potrafi ;) I pomyśleć, że trzy lata temu nie potrafił poruszyć rączką ani nóżką, o zmianie pozycji nawet nie wspominając - i tak podobno miało pozostać. Jak dobrze, że czasem przewidywania się nie sprawdzają!




2 komentarze:

  1. wszystkiego dobrego dla ALUTKI i dużo zdrowia dla wszystkich pozdrawiam wasza pie

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.