Długo trwało, zanim podjęliśmy tę
decyzję. Nie zliczę, ile godzin spędziliśmy w Internecie, szukając informacji
na temat korzyści i zagrożeń każdego rozwiązania; ile dni spędziliśmy na
rozmowach- we dwoje, z rodziną, przyjaciółmi, lekarzami; ile łez popłynęło w
poczuciu bezradności i w świadomości, że nie ma dobrego wyjścia.
Ale ostatecznie, po wielu miesiącach wahania, zdecydowaliśmy się - termin
założenia przezskórnej endoskopowej gastrostomii, czyli PEG, wyznaczony został na
25. września.
Dlaczego ta decyzja była taka
trudna? Cóż, przede wszystkim dlatego, że decyzja o PEGu jest równoznaczna z
zaakceptowaniem faktu, że nie jest dobrze i że raczej nie będzie lepiej. Przez
prawie rok się przed tą myślą broniliśmy. Odkąd wróciły napady padaczkowe, Adaś
słabł z każdym dniem. Cały czas mieliśmy nadzieję, że się uda, że zatrzymamy
napady i że wróci nasz dawny Adaś – śmiejący się w głos, wyciągający rączki do
zabawek, gaworzący, a przede wszystkim – jedzący tyle, ile potrzebuje.
Tak się jednak nie stało. Mimo
ciągłej, wspaniałej opieki świetnych neurologów, włączenia najnowocześniejszych
leków, naszych rozpaczliwych prób wpłynięcia na napady wszelkimi wyczytanymi
metodami – mimo tych wszystkich starań napady wciąż są i powolutku zabierają
nam naszego synka.
Mają również ogromny wpływ na
jedzenie. Adaś bardzo się stara, cały czas uczy się coraz lepiej jeść. Jest
jednak coraz słabszy i ilość tego, co jest w stanie zjeść buzią jest
zdecydowanie niewystarczająca, aby zapokoić potrzeby trzylatka. Wymęczony napadami też bardzo dużo śpi. Skutkuje to częstym przesypianiem
posiłków, które i tak nie są zbyt obfite.
Od ponad pół roku sonda jest zatem w stałym użyciu. Nie pamiętam już dnia, kiedy Adaś przez choćby jeden dzień nie
potrzebował dokarmienia sondą.
Co ryzykujemy, decydując się na
PEGa? Przede wszystkim duże ryzyko związane jest ze znieczuleniem. Adaś może
się z niego po prostu nie wybudzić. Znieczulenie może też skończyć się dla
niego poważnymi problemami oddechowymi, nawet z koniecznością używania
respiratora. Sam PEG wiąże się z ryzykiem zakażenia, uszkodzenia ściany
żołądka, przedostania się treści żołądkowej do jamy brzusznej, zapalenia
otrzewnej…
Dlaczego więc decydujemy się na
to rozwiązanie? Od kilku tygodni, po wyjęciu sondy na noc, zaobserwowaliśmy
znaczne zaczerwienienia w nosku Adasia, w miejscu, gdzie przebiega sonda, co
może oznaczać, że zaczynają się robić odleżyny. Poza tym na kolejnej wizycie pani
neurologopeda oceniła, że nasz smyk ma potencjał w kwestii jedzenia buzią – ale
ten potencjał nie będzie mógł być wykorzystany, dopóki w przełyku Adasia będzie
tkwiła przeszkadzająca w jedzeniu sonda. A przede wszystkim - kiedyś przyrzekliśmy sobie i Adasiowi, że
będziemy zawsze dbać o jakość jego życia. A jaka to jakość życia
– cały czas z przeszkadzającą, sprawiającą ból i powodującą mdłości rurą w
gardle? Cóż, nikt kto miał kiedykolwiek w życiu gastroskopię, nie wspomina tego
miło.
Zatem z drżeniem serca i z
ogromnym lękiem, ale podjęliśmy decyzję – skoro przez rok nie udało się wrócić
do zupełnie samodzielnego odżywania, skoro każda próba wytrzymania kilku dni
bez sondy kończyła się spadkiem wagi, skoro Adaś cierpi z powodu sondy w nosku
- to zaakceptujemy fakty takimi, jakie są i postaramy się po prostu uczynić
odżywianie jak najbardziej komfortowym.
Proszę, trzymajcie kciuki i
zmówcie czasem Zdrowaśkę za powodzenie Adasiowej operacji.
A w ramach wieści domowych –
Pawełek od kilku dni został pozbawiony atrybutu niemowlaka, czyli pieluchy i ku
naszemu zdumieniu niemal natychmiast załapał, o co chodzi z siusianiem do
toalety. Z dumą przyznaję, że wpadki niemal mu się nie zdarzają!
Poza tym robi się z niego
żartowniś. Któregoś dnia pomagał babci podlewać ogródek wężem. W pewnym
momencie zainteresował się, skąd właściwie wypływa ta woda – co, jak łatwo się
domyślić, zaowocowało niespodziewanym prysznicem. Przebieramy go w suche
ubranka i pytamy:
- Pawełku, kto cię tak zmoczył?
A Pabliś odpowiada:
- Baba!
My zdumieni:
- Baba???
Pablo-żartowniś zaczyna
chichotać, po czym rzuca:
- Nieee... Adiś! (=Adaś) – i
wręcz pokłada się ze śmiechu.
Alunia natomiast idzie jak burza.
Skończyła sześć miesięcy i szykuje się już do raczkowania. Całymi nocami
(niestety!) jak tylko uchyli jedno oko, przewraca się na brzuszek, staje w
pozycji czworaczej i kołysze się do przodu i do tyłu. Żeby jeszcze na tym
poprzestała, ale nie – koniecznie domaga się publiczności. A jak publiczność
usiłuje spać, to zostaje przywołana do porządku poprzez wetknięcie palca w oko,
ewentualnie karcące pociągnięcie za nos.
W ogóle nasza córka ma zadatki na
artystkę. Ostatnio pasjonuje się tańcami irlandzkimi ;) i prezentuje swoje
umiejętności każdemu, kto tylko chce na nią patrzeć. Specjalnie dla Was próbka
programu artystycznego, który przygotowała na urodziny swojego najstarszego
brata:
Generalnie uwielbiają być wszyscy
razem – najszczęśliwsi są, gdy we trójkę bawią się w kojcu (od efektów
dźwiękowych zwanym też Rykowiskiem). Ala za wszelką cenę próbuje wyjąć Adasiowi
sondę i nierzadko jej się to udaje, Paweł przytula Alicję, a ta radośnie targa
go za włosy. A ja patrzę i mimo, że czasem ze zmęczenia już nie wiem, jak się nazywam, to
bardzo, bardzo się cieszę, że ich wszystkich mam :)
Cudnie te Twoje maluchy! Za Adasia dziennego chłopczyka zobowiązuję się do zdrowaśki w dzień zabiegu. Już wpisuję w kalendarz, żeby mi nie uleciało!
OdpowiedzUsuńDziękuję! :-*
UsuńTrzymam kciuki za Adasia i będę się za Niego modliła,za całą Waszą wspaniałą rodzinkę.Bije od Was niesamowita siła i radość życia.Trzymajcie się cieplutko.
OdpowiedzUsuńP.S. Ala z powodzeniem mogłaby udzielać lekcji tańca irlandzkiego ;)
Pozdrawiam! Magda
Dziękuję! :)
UsuńPS. Może Ala odkryła swoje życiowe powołanie ;)
Będę myślami z Adasiem i z Wami.
OdpowiedzUsuńAla- cudna. Pawełek- też słodziak.
Alllle masz robotyyyyyy! Współczuję;) A radości- zazdroszczę?- nieee, cieszę się raczej, że też jej doświadczasz i pozdrawiam ciepło;)
Dziękuję :) A roboty jest faktycznie ogrom, i to - co gorsza - bez przerwy. Ale warto :) Zresztą, pewnie to wiesz :)
UsuńPozdrawiam ciepło!
Piękne dzieci :). Ze Adasia, codziennie, zdrowaśka do czasu operacji.
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo dziękuję!
UsuńJesteście cudowni! Jesteście moim lekiem na chandrę, smutek, depresyjne nastroje i użalanie się nad sobą! Wszystkiego najlepszego!
OdpowiedzUsuńPS Taniec irlandzki - wprost przecudowny!
Ogromnie miło czytać takie słowa - dziękuję! I życzę jak najmniej powodów do chandry i depresji! :)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Są Państwo wspaniali! To prawda, przebywanie na Waszym blogu ustawia do pionu i pokazuje co w życiu najważniejsze :-) Pozdrawiam, obiecuję modlitwę i trzymam kciuki! Ania
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy, zwłaszcza za modlitwę! Pozdrawiamy serdecznie! :)
Usuń