Translate

piątek, 7 lutego 2014

Aaa kotki dwa...

Ostatnio przez tydzień gościli u nas „dziadkowie warszawscy”. Przywieźli z sobą nowych członków rodziny – dwa przytulaste kociaki, czarną Psotkę i rudego Urwisa. No i się zaczęło. Młodsza dwójka zakochała się w nich od pierwszego wejrzenia. Pawełek zresztą od zawsze był miłośnikiem kotków, ulubione trasy spacerowe to te obfitujące w „kocie przystanki”. Teraz po prostu oszalał z miłości. Okrzyki „Toty, toty!” (=koty) zaczynały się od bladego świtu, a kończyły późnym wieczorem. Dzieci niemal nie było – całymi dniami przesiadywały z dziadkami  w ich pokoju, głaszcząc kotki, bawiąc się z nimi lub po prostu na nie patrząc.

Któregoś wieczoru położyliśmy też kotka na kolanach Adasia i zaczęliśmy go głaskać Adasiową rączką. Ku naszemu ogromnemu zdumieniu Adaś jakby specjalnie rozluźniał rączkę, wyraźnie się ożywił, a nawet kilka razy się uśmiechnął! Urządziliśmy takie sesje głaskaniowe sesje kilka razy i za każdym razem Adaś bardzo pozytywnie reagował na kotka.

Po Alutkowych urodzinach dziadkowie wraz z kotkami wyjechali z powrotem do Warszawy, a my zostaliśmy z zagwozdką. W marzeniach już widzę słodkiego, puszystego kotka, leżącego obok Adasia w jego łóżeczku i Adasia głaszczącego go i uśmiechającego się. A rzeczywistość? W naszym domu poza nami i trojgiem małych dzieci mieszkają jeszcze dwa duże psy i rybki. Tuż obok, również jako część rodziny, kolejne dwa psy i papużki. I jak tu wprowadzić w ten cały ekosystem brakujące ogniwo łańcucha pokarmowego? Jak ochronić wpół oswojone okoliczne ptaszki, które zlatują z całej okolicy do trzech karmników rozlokowanych w naszym ogrodzie i które nauczyły się już, że nasze psy i dzieci nie stanowią dla nich żadnego zagrożenia? Jak wśród natłoku codziennych obowiązków – dzieci, Adaś, rehabilitacje, wyjazdy na wizyty lekarskie, dom, psy, praca męża i moja – znaleźć czas dla jeszcze jednego domownika? Jak przyzwyczaić do niego cztery psy? W dodatku moja przyjaciółka, która zajmuje się m.in. felinoterapią, poleca nam (jeśli już musimy wziąć kota) raczej kota rasowego, który z większym prawdopodobieństwem będzie prospołeczny, rodzinny, mniej chętny do polowania na ptaszki i będzie umiał dogadać się z psami. Tylko że kot takiej rasy po pierwsze kosztuje, a po drugiej jest wielki jak pół tygrysa. Jak tu takiego położyć z Adasiem w łóżeczku?

Myślę i myślę, przeglądam fora kociarzy i nie umiem podjąć żadnej decyzji. Mąż skapitulował pod wpływem błagalnego Pawełkowego „Taatooo, totaaa!” wzbogaconego miną (nomen omen) kota ze Shreka i ostateczną decyzję pozostawił mi. No i co teraz?




A w ramach PS-u anegdotka. Przed przyjazdem dziadkowie obiecali Pawełkowi, że jak przyjadą, przywiozą z sobą kotki i "bułę" (ukochany przysmak moich dzieci) dla Pawełka.
Po Alutkowym roczku dziadkowie odjeżdżali z samego rana. Budzę więc dzieci, aby zdążyły się z dziadkami pożegnać. Pawełek półprzytomny siada na łóżeczku i jeszcze nie bardzo wie, co do niego mówię.
- Pawełku – powtarzam więc. – Zejdź na dół, bo pewnie chcesz jeszcze pobyć z babcią i dziadkiem, a oni niedługo będą wyjeżdżać.
- Domu? – pyta Pawełek.
- Tak, do domu. – potwierdzam.
- A toty?
- Jadą z nimi.
- A buła? – z niepokojem pyta Pabliś.
- Buła zostaje. – ukryłam uśmiech. 
Na to Pablo uspokajająco:
- Zjeemy.


18 komentarzy:

  1. Hmmm.. decyzję co do kota oczywiście musicie podjąć sami. Mogę tylko podzielić się wrażeniami z posiadania brytyjczyka, kota (wykastrowany), wiek obecnie 1,5 roku. Wzięliśmy go jak miał 3 m-ce.
    Nasz egzemplarz jest "bezobsługowy", wystarczy zostawić jedzenie, wodę i kuwetę. Zjada wszystkie komary, pająki, muchy itp... latem, nawet nie włączamy prądozabjaczy owadów :-) Co do ptaszków to żadnego nie upolował, ale widać, że go korcą. Nasz kot jest domowy, wychodzi tylko pod okiem właścicieli na dwór i to rzadko, żeby się nie przyzwyczaił (mamy obawę, że "spodoba" się życzliwym). Nie jest też typem przytulaska. Owszem lubi jak go się głaszcze, ale tylko wówczas gdy on ma na to ochotę. Aczkolwiek śpi z córką w łóżku, koniecznie przy jej głowie :-) Mimo kastracji jako dorosły kot waży 4 kg. To raczej nie jest przeogromy wynik :-)
    Pozdrawiam serdecznie!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za wypowiedź. Zawsze miałam psy, a nigdy nie miałam kota - i zupełnie nie wiem, jak to jest z kotem w domu. Psy są raczej wymagające,to fajnie zatem, że koty są (lub choćby bywają) "bezobsługowe" :)
      No i te pająki - a raczej ich brak - kusi, oj kusi. Bo naszym psom pająk może przedefilować przed samym nosem i ewentualnie spojrzą na niego z zainteresowaniem.
      A rasa polecana mi przez koleżankę to maine coon - podobno są bardzo spokojne, prospołeczne, potrzebują kontaktu z ludźmi i radzą sobie z psami. Ale jak pooglądałam ich zdjęcia na grafice Googla to są przeogromne. Choć niewykluczone, że to akurat jakieś niespotykanie wielkie egzemplarze...

      Usuń
    2. Ja to bym w ogóle najbardziej chciała takiego schroniskowego kociego kundelka-buraska - tylko czy taki kotek będzie się chciał przytulać do Adaśka i czy nie wyłapie nam wszystkich okolicznych ptaków, bo dachowce podobno chętnie polują...

      Usuń
    3. Tak na prawdę, to charakter kota poznacie dopiero jak go weźmiecie. Nie ma reguły... niestety. Nasz, mimo, że przytulaskiem nie jest, to z drugiej strony można na nim dosłownie usciąść, a on nawet nie miauknie. Co najwyżej popatrzy się z politowaniem i przesunie :-)
      I też słyszałam że dwupaki to dobry pomysł.
      Powodzenia!
      I przepraszam za brak podpisu w poście nr 1.
      Asia. Wrocław.

      Usuń
    4. Może zamiast ze schroniska można wziąć kota z DT (Domu Tymczasowego), gdzie opiekun kotka szczegółowo opowie Ci o jego charakterze i upodobaniach.
      Bardzo polecam kota, nie potrafię jedynie odpowiedzieć na pytania, co z ptakami..;/ nie można nie spodziewać się ofiar, ale ptaki chyba szybko się oduczą..jeśli chodzi o bezobsługowość to potwierdzam..choć mojemu ostatnio odbiło na starość i "drze ryja" by się z nim bawić kokardką :) (10lat)

      Usuń
    5. Riannon, rozważamy DT. A "oduczenie ptaków" raczej nie wchodzi w grę, ich największa miłośniczka, a moja rodzicielka, by mi tego nie wybaczyła. Raczej więc kot będzie w wersji wyłącznie domowej.
      Pozdrowienia dla Ciebie i Twojego kociego dziarskiego staruszka :)

      Usuń
  2. Witam. Od zawsze mialam koty. Dachowce. Cudowne, lagodne futerka. Pierszy kot byl ze mną odkad skonczylam 6 lat ( zyl 15 lat). Spal tylko w moim łóżku. Bardzo łagodny. Zyl razem z psem dalmatynczykiem. I świetnie sie dogadywali. Teraz mam 2 braci buraskow. Oba sa wykastrowane, nie wychodza z domu i nie cierpią z tego powodu. Polują na wszelkie muchy i pajaki i oczywiście na siebie nawzajem. Nigdy nas nie udrapaly i nie ugryzly. Są podobnie jak u przedmowczyni - samoobslugowe. Ptaki tylko obserwuja za oknem. Dlatego z czystym sumieniem polecam Ci koci dwupak. Sam moze sie nudzic. Dwojka zajmie sie soba. Moje choc maja juz 2 lata od - szaleją ze soba, myja się nawzajem i śpią wtulone w siebie. Nie trzeba TV. Rano budza mnie szalonym mruczeniem. Naprawdę polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, koci dwupak brzmi kusząco, dachowce-buraski również... Tylko nie potrafię sobie wyobrazić wakacji czy jakiegokolwiek wyjazdu z trojgiem dzieci, dwoma psami i dwoma kotami... Już teraz często odmawiają nam wynajmu kwatery ;) Ale dzięki za potwierdzenie kwestii kociej bezobsługowości! Pozdrawiam!

      Usuń
  3. My mamy kotkę rosyjską niebieską, obecnie jesteśmy na etapie poszukiwań towarzyszki dla naszej koteczki - pewnie weźmiemy ze schroniska. Warunek jest dla nas jeden: kot krótkowłosy. Reszta jak wyżej kuweta, jedzonko, woda i mnóstwo radości. Moje córki ją uwielbiają. Polecam Ci książkę Renate Jones "Koty", kupiłam ją córce na gwiazdkę, ale okazała się przydatna dla całej rodzinki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Olga! Nawet nie wiedziałam, że masz kotka. I czytam, że Ty też w takim razie z frakcji "kociego dwupaku"? Za polecenie książki dziękuję, przeczytam. Pozdrowienia!

      Usuń
  4. Hej,mam na imię Agnieszka,mieszkam we Wrocławiu.Jestem częstym gościem na Waszej stronie..pięknie i mądrze piszecie o Swoim życiu...Ja również borykam się z niepełnosprawnością swego synka i zetknęłam się z felinoterapią.Wspaniała sprawa,jeśli mogę polecić rasę to byłby to Ragdoll ,posiada cechy jak najbardziej pożądane dla Waszego synka.Pozdrawiam serdecznie,A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Agnieszko :) Bardzo mi miło, że bywasz u nas i że Ci się podoba. Dziękuję za polecenie rasy kotka, rzeczywiście, poczytałam troszkę o tej rasie i chyba naprawdę ta byłaby najodpowiedniejsza. Życzę dużo zdrowia i samych postępów dla Twojego synka, a dla Ciebie dużo sił i nadziei! Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  5. Mam dwa rozwiązania: albo kolejny RAP organizujemy jako zbiórkę na... rasowego kota (to byłby dopiero oryginalny temat;) ), albo dziadkowie "warszawscy" przenoszą się na Pomorze i z wielkim sercem "wypozyczają" swoje kotki Adasiowi :-) :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Kochana. Kotek to chyba trochę zbyt oryginalny - i chyba zbyt "przyjemnościowy" cel, jak na Wasz wspaniały RAP. Sumienie by mnie zeżarło, jakbym stanęła do RAPowania w celu "kotkowym" obok dzieci potrzebujących pieniędzy na operacje czy niezbędne sprzęty. Ale po stokroć dziękuję! :***
      Na szczęście, niedługo Zajączek, potem Adasiowe urodziny w lipcu, a że zawsze wszyscy mają problem, co kupić naszemu pierworodnemu, to możemy z takiej okazji zrobić "zrzutę na kota" :) Chyba że w międzyczasie znajdzie się jakieś takie cudo do adopcji.

      A "dziadków warszawskich" stale, nieodmiennie i z niegasnącą nadzieją namawiamy na przeprowadzkę na Pomorze. A oni stale, nieodmiennie i z niegasnącą nadzieją odmawiają i proponują w zamian naszą przeprowadzkę do Warszawy. I tak sobie proponujemy bezskutecznie i wzajemnie, i jak jeździliśmy wszyscy przez pół Polski tam i z powrotem, tak w dalszym ciągu jeździmy...
      Buziaki i uściski najcieplejsze dla Was!

      Usuń
  6. A my mamy w domku 3 dzieci, 2 psy i najmłodsze stworzonko - kota persa - Filona. Cudo! Też miałam obawy (bo w sumie dużo nas;)) Ale nasze kocio nas zaskoczyło. Filuś od pierwszego dnia jest bezobsługowy - dosłownie. Kupiliśmy go za niewielką kwotę z hodowli i było warto, wcześniejsze nasze doświadczenia z adoptowanym kotkiem niestety nie są zbyt miłe. Polecam, moje pociech go uwielbiają (ja zresztą też:)), przytulak i pieszczoch, wprowadził w nasze życie mnóstwo radości. Serdecznie polecam! Stella.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie tylko my ponadnormatywnie powiększylibyśmy rodzinę - dobrze wiedzieć :) Pozdrawiam serdecznie i życzę wielu kocich radości!

      Usuń
  7. Witam.
    Śledzę Adasiową stronę od dłuższego czasu, jestem oczywiście kociarą ;-) chociaż w domu rodzinnym zawsze miałam psy. Kilka osób w moim otoczeniu ma w domu Maine Coony, znam też hodowców tej rasy. Z własnego doświadczenia powiem, że to są bardzo duże koty, mogą ważyć kilkanaście kg. Ogólnie są piękne i miłe, ale jak u każdej rasy trafiają się tu samotni indywidualiści którzy dają się głaskać jednej czy dwóm osobom. Jak dla mnie ogromną wadą posiadania kota tej rasy jest bardzo długa sierść i spore wydatki związane z utrzymaniem. Długa sierść zostaje dosłownie wszędzie, lata w powietrzu, znajdujesz ją w kanapkach. Nie mam tego problemu z dachowcem, którego sierść znajduję tu i ówdzie ale nie aż w takim stopniu jak przy rasie MC. Oczywiście, w związku z długą sierścią te koty trzeba bardzo często czesać. Jeśli chodzi o wydatki, to koty te wymagają lepszej karmy, żeby im nie zrobić krzywdy i utrzymać ich skórę i sierść w odpowiednim stanie. Wydaje mi się, że w Waszej ciężkiej sytuacji dokładanie sobie obowiązków jest niepotrzebne, a kot każdej rasy będzie "dobry" bo pokocha Waszą rodzinkę i z psami sobie poradzi. Żeby ochronić ptaki, kupcie spryskiwacz i odstraszajcie kota od karmnika, powinno pomóc.
    Pozdrawiam Was serdecznie i życzę wszystkiego dobrego. Macie tyle miejsca w sercach... Jeśli chcielibyście jednak kota tej rasy, mogę podać "namiar" na osobę z okolic Gdyni hodującą te piękności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj,
      bardzo dziękuję za Twój komentarz.
      Do sierści już się trochę przyzwyczailiśmy - mamy kudłatą goldenkę, za rzadko zresztą szczotkowaną :( Masz więc stuprocentową rację. Oglądałam maine coony na zdjęciach i są zdecydowanie za duże.
      Rozważaliśmy też (polecaną tu wyżej) rasę ragdoll, ale z powodów finansowych musimy jednak zrezygnować z pomysłu zakupu rasowego kotka. Jeśli więc zdecydujemy się na kotka, to będzie to raczej dachowiec, np. z DT.
      "Jeśli" - bo rzeczywiście, czasu mamy tak rozpaczliwie mało, że wciąż się zastanawiamy, czy damy radę znaleźć parę chwil jeszcze dla kota. Wierzę,że koty są prawie "bezobsługowe", ale nie chciałabym, żeby był z nami nieszczęśliwy, bo pewnie odrobinę czasu i uwagi jednak potrzebuje. Zwłaszcza że miałby pełnić funkcję swoistego felinoterapeuty...
      Rozważania więc trwają :)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.