Dzisiaj krótko,
tylko gwoli przypomnienia. Zaczął się ten czas, który stawia na nogi nas,
rodziców dzieci niepełnosprawnych, i nie tylko zresztą. Czas rozliczeń
podatkowych i próśb o 1% podatku. Wiemy, że potrzebujących jest bardzo dużo. Są
chore dzieciaki, zbierające na ratującą życie operację, te, które zbierają na
sprzęt pozwalający żyć, na rehabilitację, są organizacje zbierające na pomoc
najuboższym, na ratowanie zwierząt, płacących życiem za ludzką bezmyślność i
okrucieństwo, na rozwój tak potrzebnej kultury, na stypendia na zdolnych dzieci
itd., itd., itd…
Wśród nich
wszystkich nasz Adaś. Co roku jest mi z tym bardzo trudno, że stajemy w tym
szeregu. Że razem z innymi, których dotknęło nieszczęście, prosimy o pomoc. I
to pomoc reglamentowaną, zależną od czyjejś decyzji – wybierz mnie! Głupio. Bo
w końcu – mamy co jeść, mamy gdzie mieszkać, dzieci nie chodzą obdarte i
głodne, mają książeczki i zabawki. Nie istnieje, niestety, żadna operacja,
która mogłaby uratować zdrowie i życie naszego synka. Adaś ma wiele z potrzebnych
mu sprzętów. Ma rodziców, którzy dawno już zapomnieli, co to znaczy wychodzić z
pracy o szesnastej i którzy wykorzystują na pracę każdą wolną godzinę, często w
środku nocy, aby to wszystko mu zapewnić. Jest ciężko? No pewnie. Zmęczenie,
oddalanie się od siebie, tęsknota dzieci za tatą, nieprzespane noce,
konsekwencje zdrowotne. A mimo tego całego wysiłku dawno już nie ma kiedyś
uzbieranych oszczędności, a debet na koncie zdążył już zapomnieć, jak to było,
gdy był co najwyżej czterocyfrowy. A mimo tego wciąż nie wszystkie Adasiowe
potrzeby związane z jego chorobą nie są zaspokojone (jakie? – zajrzyjcie tutaj).
Zatem znów, jak
co roku, stajemy na linii startu. Rozglądamy się dokoła i spuszczamy nisko
głowy, widząc wokół siebie nieprzebrane morze ludzkich i nie tylko ludzkich
nieszczęść i wyciągniętych po pomoc rąk. Nie powinno tak być. Nie powinno być
tak, że jedyną szansą na przetrwanie, na życie, na zdrowie, na poprawę jakości
funkcjonowania jest wzięcie udziału w wyścigu na nieszczęścia. Że światem
rządzi ekonomia godna Sparty. Że trzeba spuścić wzrok i wyciągnąć rękę - albo
skazać swoje dziecko na śmierć lub cierpienie.
Nie powinno tak
być, ale nie wiem, nie mam pomysłu, jak można to zmienić. Dlatego, bardzo z
siebie niezadowolona, stoję wraz z innymi. I tak sobie myślę – nie zmarnujcie
swojego 1 procenta. Tą jedną decyzją możecie zmienić czyjeś życie. Sami
dokonacie najlepszego wyboru, na kogo chcecie ten jeden procent przeznaczyć –
może będzie to Adaś, może inne dziecko, a może schronisko. Ale nie
przepuśćcie okazji, żeby komuś pomóc. Za to Wam z góry dziękuję.
Doskonale Was rozumiemy. My pierwszy raz w tym roku zaczynamy akcję 1 %. Mamy też ogromne wyrzuty sumienia, że przecież są bardziej potrzebujący niż my, bo przecież oboje pracujemy, jakoś wiążemy koniec z końcem, a mimo wszystko prosimy o pomoc. Ale to robimy z myślą o synku, by móc za zebrane pieniążki zapewnić mu jeszcze jedną dodatkową terapię.
OdpowiedzUsuńMocno ściskamy i buziole dla Adaśka i jego rodzinki.
Ech, skąd ja znam te wyrzuty... Ale życzę efektywnej akcji - żeby wystarczyło na cały rok terapii! Pozdrawiam ciepło!
UsuńDla mnie jako oddającej to też nie jest łatwe, bo w tym roku mam chyba z 10 "trafów", a do "rozdania" 4 jedneprocenty..co zrobić, jaką strategię przyjąć, wszystkim się nie pomoże..chore to wszystko.
OdpowiedzUsuńTak, to równie trudne. Bo chciałoby się pomóc wszystkim, a to niemożliwe.Bo żadne kryterium nie jest idealne.
UsuńAle najważniejsze, że na coś dobrego ten jeden procent przeznaczasz, że nie marnujesz go. Wiadomo, że nie da się pomóc wszystkim. Życzę wyborów bez wyrzutów sumienia!
wydaje mi się, że marnujących z roku na rok jest mniej..bo nawet jesli ktoś jakimś cudem nie ma świadomości, to już księgowi coś podsuną..
UsuńMyślę, że masz rację - i bardzo się z tego cieszę. No i dobrze, że są tacy księgowi :))) Pozdrawiam!
UsuńJa na szczęście znajduje sie wśród osób które mogą wspierać innych poprzez przekazanie 1% potrzebującym. W tym roku ja i moja najblizsza rodzina wesprzemy Adasia (poprosiłam też wszystkich moich znajomych), chociaz chcielibysmy pomóc wszystkim. Zgadzam sie z przedmówczynią - to wszystko jest chore.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy! I też się zgadzam, że to chore. I też bym chciała, żeby można było pomóc wszystkim. A najlepiej by było, gdyby po prostu nikt takiej pomocy nie potrzebował :)
UsuńPani jest tak niesamowicie pozytywną osobą... Żadnego żalu do losu, żadnego narzekania, a jeszcze pomoc niesiona innym. I to poczucie winy, że Pani również o pomoc prosi. Ukłony.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za tak ciepłe słowa. Uskrzydlają :)
Usuń