Któregoś dnia, przez
zwykły przypadek, przeglądając katalog firmy R82 w poszukiwaniu fotelika
terapeutycznego dla Adasia, natrafiłam na pewien przedmiot. Nosi on wdzięczne
miano Flamingo i jest rodzajem fotelika kąpielowo-toaletowego przeznaczonego dla
dzieci niepełnosprawnych. Muszę przyznać, że zupełnie zlekceważyłam jego
toaletową funkcję i patrzyłam na niego tylko jako na fotelik kąpielowy.
Spodobał mi się ze względu na przewidywaną możliwość dobrego ustabilizowania
Adasia i zbawienną dla naszych kręgosłupów wysokość. Do tej pory bowiem kąpiel
Adasia wymagała zaangażowania dwóch osób, z których jedna schylona do poziomu
podłogi trzymała Adasia w wodzie, a druga, również schylona, myła go. Nie muszę
chyba mówić, co o tym myślały nasze kręgosłupy.
Gdyby umiały mówić, padłyby z ich ust chyba gorsze słowa, niż Pawełkowe „kufa!”, ku naszej zgrozie przyniesione ostatnio z przedszkola.
Ponieważ cena Flamingo w
polskim sklepie medycznym jak zwykle przewyższała możliwości przeciętnego
portfela (w zależności od akcesoriów około 10-12 tysięcy), rozpoczęliśmy
poszukiwania na starym dobrym Ebay’u. I bingo! Po kilku tygodniach poszukiwań
objawił się naszym oczom Flamingo w dobrym stanie, w idealnym rozmiarze, ze
wszystkimi potrzebnymi nam akcesoriami (kamizelka stabilizująca, zagłówek i
wiaderko) i przede wszystkim w dużo lepszej cenie. Jedyną jego wadą było to, że
sprzedający był aż z Kanady. Obawialiśmy się trochę wpłacić sporą w sumie kwotę
komuś zupełnie obcemu na drugim końcu świata, ale po kolejnej kąpieli, gdy
byliśmy już oboje pokrzywieni z bólu, postanowiliśmy zaryzykować. Sprzedawca na
szczęście okazał się uczciwy i po kilku tygodniach zapukał do naszych drzwi
kurier, taszcząc ogromny karton.
Pełni nadziei i radości
rzuciliśmy się w szaleństwo kąpielowe, aby czym prędzej wypróbować nowe cudo
Adasiowe. I tak – w kąpieli Flamingo sprawdza się na czwórkę z plusem. Bardzo
dobrze pozycjonuje Adasia, można ustawiać dowolnie pochyloną pozycję, dzięki
czemu kąpiąc synka w jedną osobę, możemy mu swobodnie umyć nie tylko całe ciało,
ale i głowę.

źródło: http://www.livingmadeeasy.org.uk/
Ale nie jest też wolny
od wad. Główna wada jest taka, że projektanci firmy spotykali na swej drodze
chyba wyłącznie naprawdę niewysokie osoby, bo przy maksymalnie wydłużonej
wysokości fotelika, i tak musimy się do niego trochę schylać (a żadne z nas nie
przekracza 180cm).
Fotelik można zdjąć z
podstawy jezdnej i za pomocą specjalnych przyssawek (których my niestety nie mamy,
więc nie wiemy, czy działają) przymocować do dna wanny, aby dziecko mogło
posiedzieć w kąpieli. Wymyśliliśmy natomiast, aby kupić najzwyklejszy podnośnik
wannowy (na allegro już od 150 zł) i przymocować do niego siedzisko Flamingo,
aby móc najpierw zafundować Adasiowi kąpiel, a potem podnieść go i wygodnie
umyć (Flamingo w oryginale niestety nie ma takiej funkcji podnoszenia).
źródło: http://portale.siva.it/
Flamingo zaskoczył nas
jeszcze jedną swoją funkcją, której w ogóle wcześniej nie braliśmy pod uwagę.
Jak już wspomniałam, jest to fotelik kąpielowo-toaletowy, można więc korzystać
z niego jak z toalety. Ma do tego celu specjalne wiaderko, można też najechać
nim nad toaletę. Któregoś dnia, kiedy Adaś jak zwykle męczył się z
wypróżnieniem (utrudnionym przez leżącą, wyprostowaną pozycję i przylegający do
pupy pampers), postanowiłam wypróbować nasz nowy nabytek. I oniemiałam, kiedy
sukces nastąpił już po kilku minutach od posadzenia Adasia na foteliku
(wcześniej wypróżnianie potrafiło zająć mu kilka godzin). Sukces jest
powtarzalny, więc chyba możemy przypisać go fotelikowi, a nie przypadkowi.
Generalnie jesteśmy z
niego bardzo zadowoleni. Miałam wcześniej możliwość korzystać z kilku leżaczków do kąpieli, ale w porównaniu z
nimi Flamingo jest dużo wygodniejszy. A skutek uboczny w postaci przerzucenia
się z pampersa na toaletę w kwestii „potrzeby nr 2” i wymiernego czasu
skrócenia starań o jej realizację, raduje nas bardziej niż cokolwiek innego (zrozumie
to chyba tylko rodzic innego leżącego dziecka). Z czystym sercem polecamy więc
ten sprzęcik innym. Widziałam ostatnio na allegro foteliki Flamingo w dobrych
cenach, więc warto tropić :)
Wpis nie jest w żaden
sposób sponsorowany przez producentów Flamingo (a szkoda ;)).
A co u Adasia? Mogę określić to moim ulubionym w kontekście Adasia słowem, czyli – stabilnie. Miał co prawda niedawno
pogorszenie napadów, związane ze zbyt długim oczekiwaniem na dostawę nowej
partii aminokwasów, ale szczęśliwie amino już dotarły i Maszkara powoli „wycofuje
się na z góry upatrzone pozycje”. Zaliczamy kolejne infekcje przynoszone
w prezencie przez brata-przedszkolaka i jak dotąd udaje się (dzieciom,
nam niestety nie) zwalczać je bez antybiotyków. Adaś zaczął też nowe zajęcia,
które bardzo mu się podobają, lecz o tym następnym razem.
Adaś i jego nieodłączny towarzysz
Co jest najfajniejsze w powrocie z przedszkola?
Pokazanie najnowszych zdobyczy Adasiowi :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.