Bardzo dużo się wydarzyło ostatnimi czasy. Tak dużo, że aż nie miałam czasu tego opisywać ;)
Przede
wszystkim nasza największa zmora, czyli padaczka, na razie przyczaiła
się gdzieś w kącie, siedzi cicho jak mysz pod miotłą i udaje, że jej nie
ma. Już dwa miesiące Adaś nie ma ataków i bardzo dzielnie stara się
nadrobić stracone umiejętności, a nawet uczyć się czegoś nowego. Główka
już znowu powoli zaczyna go słuchać, potrafi obrócić się z plecków na
boczki i z powrotem na plecy. Pięknie łączy rączki w linii środka i
trafia nimi do buzi. Rozkosznie się przeciąga prostując nad główką obie
rączki. Uśmiecha się, ba! - śmieje sie w głos, kiedy się z nim bawimy
lub do niego mówimy. Gada sobie radośnie, potrafi wyrazić zachwyt
("le!"), zaprosić do wspólnej zabawy ("e!"), wyrazić swój sprzeciw
("nieee!" ewentualnie "z angielska", czyli "neł!" ;)). Przepada za
wszelkimi formami zabawy z ciałem - łaskotki, buziaki, stukanie głowami,
raczki-nieboraczki i wszelkie formy przytulania to dla niego raj.
Niestety, nie ma chyba za grosz słuchu muzycznego, bo uwielbia wręcz,
gdy ja lub mąż mu śpiewamy i mógłby słuchać naszych "śpiewów" godzinami.
Pozytywka Kubus Puchatek jest nadal jego najlepszym przyjacielem i
leczy wszelkie smutki. Ostatnio nawet Adaś zaczął uderzać rączkami w
grzechotkę, co zdawało się umiejętnością nie do osiągnięcia.
Doskonałe
wieści przyniosła też wizyta w ośrodku dla dzieci niewidomych w
gdańskim Sobieszewie. Okazało się, że nasz synek widzi!!! Co prawda,
widzi słabo i "wolno" (potrzebuje dużo czasu, żeby coś zauważyć), ale
widzi. Jeździmy teraz zatem, kiedy tylko się da, do Sobieszewa na
terapię wzroku i Adaś zaczyna coraz sprawniej posługiwać się tymi swoimi
ślicznymi oczkami. Przygląda się już uważnie ludzkiej twarzy, potrafi
podążyć za nią wzrokiem, poznaje mamę i tatę, zaczyna interesować się
kontrastowymi, najlepiej też błyszczącymi zabawkami. Najbardziej jednak
do gustu przypadły mu lampki choinkowe, więc już nie możemy się doczekać
Świąt.
Ostatnio
też uwielbia zabawę folią ratunkową (taka srebrno-złota bardzo
szeleszcząca płachta). Gdy położymy mu ją pod nóżki, kopaniu w folię nie
ma końca, a towarzyszy temu podskakiwanie pupą i gromkie okrzyki
radości.
Trochę
kłopotu (ale i radości oczywiście) sprawia nam też fakt, że Adaś bardzo
wziął sobie do serca wskazówki cioci Sylwii, logopedki i postanowił
definitywnie zerwać ze smoczkiem. Zarówno z tym do żucia (to już
mniejszy problem), jak i tym na butelce. Gdy próbujemy mu dać pić z
butelki ze smoczkiem lub z kubka-niekapka, nasz mały terrorysta odmawia
ssania i otwiera szeroko buzię, jakby chciał powiedzieć: "Teraz sobie
możesz mnie tym miziać po zębach, ja i tak nie będę współpracował!" ;)
Smoczek
zatem poszedł już zupełnie w odstawkę, a my ze wszystkich sił staramy
się odzyskać umiejętność picia z otwartego kubeczka. A że to trudna
sztuka, to Adaś radośnie zalewa wszystko dokoła herbatką i zużywa
kilkanaście bluzeczek dziennie (śliniaki niestety nie stanowią dla niego
żadnej przeszkody w zamoczeniu się po pas).
Sporym
osiągnięciem w dziedzinie spożywczej jest też ostatnio zjedzone pół
herbatniczka. Z niewielką pomocą nasz syn trzymał go w ręce, odgryzał po
kawałeczku i przeżuwał z namaszczeniem i błogością na obliczu. Ofiarą w
tej akcji, poza ubrankiem Adasia i herbatniczkiem oczywiście, padła
nasza kanapa.
Ostatnio
Adaś w ogóle zaczął dużo lepiej jeść. Przestał już też w związku z tym
wyglądać jak zagłodzony kurczak i zaczął bardziej przypominać dziecko
(choć do rozkosznego, pulchnego bobasa jeszcze dużo mu brakuje). Ma to
swoje dobre i złe strony. Do tej drugiej kategorii można zaliczyć jego
nowy zwyczaj nocnych przekąsek, które uskutecznia co najmniej raz w
nocy. Niestety, jak mawia mój mąż, Adaś cierpliwość odziedziczył po
mamusi, a wytrwałość po tatusiu, co stanowi bardzo wybuchową mieszankę,
zwłaszcza o drugiej w nocy ;) Jednym słowem, jedzenie ma być teraz i
już, a jeśli go nie ma, to będę się go domagał absolutnie do skutku,
choćby miało to trwać godzinami. Jednym słowem zaliczamy pierwszą
porażkę wychowawczą, bo w technice przeczekiwania to nasz syn jest górą.
:)
Komentarze zamieszczone na poprzednim blogu:
-
dodano:
27 stycznia 2012
15:09
Anita,
a jaki to kubek? Bo jeśli taki z dziubkiem, to Adaś traktuje go jak butelkę ze smoczkiem, czyli odmawia współpracy ;) Chyba że jest jakiś inny rodzaj?
Pozdrowienia dla Lenki!autor Patrycja, mama Adasia -
dodano:
14 stycznia 2012
22:32
Hej
Nasza Lenka też nie chce pić mleka przez smoczek. Sprawdził się kubek z silikonową nakładką :)
Pozdrawiamautor Anita
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.