... jesteśmy w domu!!! Dziś lekarze zdecydowali, że z ogromnymi zaleganiami, które zostały Adasiowi po ciężkiej chorobie, może spokojnie walczyć w domu. Pobyt na pediatrii był dla niego w tym momencie dodatkowym zagrożeniem, bo - bardzo osłabiony i wyjałowiony antybiotykami - mógł łatwo złapać jakieś nowe choróbsko. Zwinęliśmy się zatem błyskawicznie i pomknęliśmy do domu ile koni w silniku.
Od progu czekała na Adasia niespodzianka, przygotowana przez nianię z maluchami:
Adaś od razu wyczuł, że jest w domu. Uśmiechnął się do niani na powitanie, po czym wtulił się w swoje łóżeczko i zapadł w spokojny sen. Saturację całe popołudnie trzyma bardzo dobrą i wyraźnie się wyciszył i uspokoił.
A my siedzimy wszyscy na zaimprowizowanym na szybko przyjęciu powitalnym (pizza i torcik z cukierni) i nie możemy jeszcze w to wszystko uwierzyć. Być wszyscy razem i w domu - czy czegoś więcej potrzeba do szczęścia?
Świętuję z Wami, gratulacje Mały Wielki Książe
OdpowiedzUsuńI tak trzymać :) :) :)
pozdrawiam serdecznie
marta z krakowa
Niczego więcej do szczęścia nie potrzeba. A nianię macie cudowną :)
OdpowiedzUsuńNo to cudnie, na to czekałam. Miłych spokojnych snów - wszyscy w domu, w komplecie. Ucałowania Ania
OdpowiedzUsuńNareszcie w komplecie, pora na zasłużony odpoczynek.
OdpowiedzUsuńWreszcie rodzinka razem!!! Super, Adaś to jednak dzielny i silny chłopiec. Buziaki
OdpowiedzUsuńWitaj w domku Adasiu :*
OdpowiedzUsuńŚciskam!!!! :)
Ogromnie się cieszę!
OdpowiedzUsuńNa pewno u siebie będzie najszybciej dochodził do zdrowia
OdpowiedzUsuń