Adaś dziś cały czas oddychał samodzielnie. Zniknęła już nawet wczorajsza maseczka, a zamiast niej pojawiły się dyskretne wąsiki. Z tlenu zjeżdża w tempie ekspresowym - cały dzień trzymał się na 1-2 l. tlenu.
Nowe zdjęcie płuc wykazało, że jedno płuco jest już ok, natomiast w drugim są nadal zmiany. Mniejsze niż były, więc jest poprawa, ale niewątpliwie zapalenie płuc to jeszcze nie jest zamknięty rozdział.
Adaśka bardzo męczy gęsta zalegająca wydzielina. Nasz maluszek jest tak wykończony, że zupełnie nie ma siły kaszleć, więc wydzielina zakleja go mocno, a każdy oddech bardzo męczy. Być może skończy się to ponowną intubacją, aby mógł odpocząć choć trochę. Na razie jednak oddycha sam, w ruch poszły wszystkie jego czarodziejskie sprzęciki, jak inhalator, kamizelka i koflator, oraz superumiejętności pielęgniarek wyposażonych w ssak - i walczymy.
Ale nadziei w nas coraz więcej. Można nawet rzec, że już całkiem dużo :)))
Trzymam kciuki i wierzę, że będzie dobrze
OdpowiedzUsuń. Coś faktycznie wisi w powietrzu, bo nawet osoby, które nie mają obniżonej odporności chorują ciężko i gwałtownie. Moją koleżankę - astmatyczkę w ciągu paru godzin doprowadziło na nocny dyżur.