Tak to się
musiało skończyć. W końcu nikt nigdy nie twierdził, że jesteśmy normalni. Nasze
resztki zdrowego rozsądku bardzo długo się przed tym broniły, ale nawet one nie
były w tę obronę zbyt zaangażowane, ponieważ wiedziały, że tak naprawdę decyzja
zapadła już z pierwszym w tej sytuacji uśmiechem Adasia.
Pisałam jakiś
czas temu o tym, jak bardzo naszemu synkowi spodobały się kotki Warszawskiej
Babci i Dziadka. Od tamtej pory
zaczęliśmy bardzo poważnie myśleć o powiększeniu zwierzyńca. Rozważaliśmy koty
rasowe i dachowce, maleńkie kociaki i dorosłe koty, przejrzeliśmy tysiące
ogłoszeń, ale jakoś ciągle nie mogliśmy się zdecydować. Aż wczoraj, zupełnie
niespodzianie, zobaczyłam ogłoszenie o młodej, siedmiomiesięcznej kotce
szukającej domu i przebywającej całkiem niedaleko, bo 40 km od nas. Kotka nie wyróżniała się niczym szczególnym, zwykły malutki, wiejski
burasek. Ale jakoś od razu chwyciła nas za serca. Natychmiast napisałam
wiadomość i z niecierpliwością czekaliśmy na informację, czy ogłoszenie jest
jeszcze aktualne. Dziś rano dostaliśmy odpowiedź twierdzącą i już nie było o
czym myśleć. Zapakowaliśmy dzieciaki w samochód i pojechaliśmy do sklepu
zoologicznego kupić najniezbędniejsze rzeczy, a potem – po kota.
Kotka okazała
się przecudna. Malutka i drobna, typowy złotooki burasek. Pawełek wybrał dla
niej imię – nazywa się Minnie, bo jest taka miniaturowa :) Przypuszczam, że
decydujące przy wyborze imienia było to, że z proponowanego zestawu to akurat
okazało się łatwe do wymówienia – ale co za różnica. Ważne, że Minnie jest z
nami i dziś już, mimo ogromnego stresu związanego ze zmianą domu, pokazała
swoją ogromną miziastość i cierpliwość do dzieci.
Jeszcze tylko
trwa ustalanie warunków z jednym z naszych psów (drugi nawet na nią nie zwrócił
uwagi, jak zresztą na wszystko dookoła). Minnie siedzi pod kanapą, pies leży
przed kanapą, patrzą na siebie i telepatycznie ustalają warunki. Negocjacje
chyba zakończą się pozytywnie, bo kot przestał już warczeć na naszego psa, a
pies potrafi już odejść z miejsca warty na parę sekund. Dajemy im więc czas i
trzymamy kciuki.
I cieszymy się
ogromnie, że się jednak zdecydowaliśmy. W końcu nie my jedni mamy troje dzieci,
dwa psy, kota i rybki. Prawda?
PS. Pawełek
dzisiaj powiedział, że on to by chciał mieć w domu kurę (naczytał się książek o
Bincie, Lalo i Babo). Ale to już chyba byłoby przegięcie ;)
Minnie jeszcze w podróży
Kura nie byłaby taka zła gdyby jej niekontrolowane załatwianie potrzeb fizjologicznych :)
OdpowiedzUsuńJa też chciałabym kota, ale nasz pies szaleje jak zobaczy gdzieś kocurka w okolicy więc wątpię czy by się przyzwyczaił. Dlatego będę czekać na ralacje jak u Was przeszła adaptacja. Pozdrawiamy.
Może są jakieś kurze pampersy ;) Sytuację kocio-psią będę relacjonować, a jakbym zapomniała zrobić to publicznie, to napisz maila :)
UsuńPozdrawiam!
Świetny pomysł z tą kurą. Na pewno byłaby z wolnego wybiegu (Pawełek i Alicja nieźle by ją wybiegali). A i jajko by jakieś wpadło :)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak Adaś zareagują na swoją własną kototerapię.
Pozdrawiam
Mówisz, że powinnam rozważyć tę kurę? ;)
UsuńAdaś na razie czeka, aż kotek się zaszczepi i chyba wykąpie (choć przeraża mnie ta wizja). Kototerapia wkrótce :)
Upewnijcie się, czy trzeba kota kąpać, czy nie wystarczy porządnie wyczesać. W sieci jest sporo poradników o kąpaniu kotów. Gdyby nie dało rady wstawić kota do miski/wanny i wykąpać po dobroci polewając delikatnie z kubeczka, to można spróbować metody na duże koty, czyli ciasno zawinąć leżącego kota w ręcznik - potem jedna osoba trzyma żeby nie uciekł, druga polewa wodą. Asystowałam przy takiej kapieli, nic przyjemnego, trzymajcie dzieci z daleka.
UsuńJutro mamy kolejną wizytę u wet, więc spytam. Szczerze mówiąc, wolałabym tego uniknąć...
UsuńSliczny kotek. Przypominaja mi sie dzieciece lata, babcia i dziadek na wsi, dom pelen zwierzat (rowniez ten w miescie w bloku;) pamietam wybor imienia dla kotki, Bonifacy;) i pamietam jak dziadek kupil kurczaczki i bardzo chcialam zabarac jednego do miasta i tak Cwirek mieszkal jakis czas z nami w bloku:)) potem dosc wyrosl i okazal sie kogutkiem:)) postanowilismy, ze wroci na wies, biegal za nami jak piesek i byl naszym pupilkiem:) U nas tez zawsze byla pelna chata zwierzat psy, koty, chomik, krolik, rybki, kanarek, papuga, traszki, slimaki, patyczaki, kogucik i jeszcze wiele innych;)) i dzisiaj mam swoja wlasna rodzine i pieska i niewyobrazam sobie inaczej jednak z racji jego rasy nie mozemy pozwolic sobie na chomika czy ptaszka, chociaz jakis pomysl juz mi kielkuje w glowie:) pozdrawiam i zycze duzo radosci dla dzieciaczkow i wiele usmiechow od Adasia
OdpowiedzUsuńMaminka
No proszę :) Najwyraźniej ta Pawełkowa kura to nie taki znów niezwykły pomysł! ;) A dom miałaś fajny - tyle zwierzaków! Życzę, aby i teraz spełniły się marzenia o powiększeniu zwierzyńca :)
UsuńGratuluje nowego członka rodziny :) Koty są super! A Wasza kicia śliczna :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) To mój pierwszy kot w życiu, więc na razie się jej uczę, ale coraz bardziej skłaniam się do potwierdzenia Twojej teorii o superowatości tych zwierzaków :)
UsuńI przy okazji daliście domek bidulce :) oby odwdzięczyła się miłością i felinoterapią :)
OdpowiedzUsuńUps, to ja, Ri powyżej ;-)
OdpowiedzUsuńKicia coraz fajniejsza, więc może się spełni. Dzięki!
UsuńNo i macie w domu jeszcze więcej miłości :) Cieszę się, że się zdecydowaliście. Nie mogę się doczekać na opowieść o reakcji Adasia na Minnie.
OdpowiedzUsuńP.S. Koteczka jest bardzo podobna do naszej :)
OdpowiedzUsuńDam znać, jak już się wszyscy zrelaksują i pooswajają i będzie można zacząć "sesje" z Adasiem.
UsuńFajnie, że macie podobną koteczkę :)
haha, kurę :) Kochany jest!!
OdpowiedzUsuńMy mamy troje dzieci i psa, kotów już mieć nie możemy, ale były :) :)
Cudny taki burasek, trzymam kciuki za negocjacje i ugodowe warunki :)
Alez macie wesoło :)
Dzięki za kciuki, przydadzą się. Co do wesołości, fakt, nie możemy narzekać ;)
UsuńNie no, lubię Was!!! :)
OdpowiedzUsuńA Kociczka to naprawdę ma szczęście!!!
ps. Co do kury to mi się z kolei kojarzy książka Musierowicz "Małomówny i rodzina" - oni tam mieli domowego koguta:D
A poza tym to dziękuję Ci kochana za gotowość pomocy, którą zadeklarowałaś pod poprzednią notką. Na szczęście wieści dotyczące Malutkiej nie są już tak mrożące - choć czeka ją kilka operacji. Pokrzepieni tymi wiadomościami nasi Przyjaciele walczą - i są dobrej myśli.
Niemniej za gotowość - dziękuję:*
Tak, w "Małomównym" też był przedstawiciel drobiu, Franio chyba? Albo Frania? jakieś tam zamieszanie płciowe było.
UsuńAle Pablo "Małomównego" jeszcze nie czytał, a Babo i resztę zna już na pamięć (i szpanuje: "Mamo, citam!" i recytuje z pamięci wodząc palcem po literkach), stąd mój trop dotyczący literackich inspiracji :)
Co do wieści o Malutkiej - bardzo się cieszę! I przesyłam pozdrowienia!