Kilka tygodni temu rozmawiałam z mamą już jedenastoletniej, także głęboko
niepełnosprawnej dziewczynki. Mama ta zwróciła moją uwagę na pewien ważny aspekt
w terapii dzieci takich, jak nasze. Powiedziała bowiem, że gdyby kilka lat
temu miała wiedzę taką, jak dziś, to o wiele mniejszą wagę przywiązywałaby do
terapii ruchowej, a o wiele większą do pracy nad kontaktem i komunikacją z
dzieckiem.
Muszę przyznać, że wzięłam sobie te słowa do serca i
porządnie je przemyślałam. Stały się bowiem silnym argumentem w moich
dotychczasowych rozważaniach, zapoczątkowanych przez zalecenia pani Łady.
Jaki był efekt tych przemyśleń? Ze zdumieniem przyjęłam fakt,
że chyba rzeczywiście mam w domu siłą rzeczy wyjątkowego, ale jednak chłopca w
wieku przedszkolnym z określonymi potrzebami i upodobaniami.
A po skonstatowaniu tego faktu przystąpiłam do działania. I oto
zmodyfikowany o kwestie komunikacyjno-społeczno-„zainteresowaniowe” tygodniowy
plan Adasia wygląda tak:
Poniedziałek: terapia ruchowa, terapia logopedyczna
Wtorek: terapia ruchowa, muzykoterapia,
terapia logopedyczna
Środa: terapia integracji sensorycznej, terapia logopedyczna,
terapia ruchowa
Czwartek: terapia
pedagogiczna, terapia ruchowa
Piątek: terapia ruchowa, terapia logopedyczna, terapia pedagogiczna/dogoterapia
W trakcie załatwiania jest jeszcze terapia wzroku oraz
zajęcia grupowe.
A wrażenia po pierwszych zajęciach z pedagogiem są bardzo
dobre. Podczas zajęć Adaś uśmiechał się, fiksował wzrok na twarzy terapeutki
oraz (tu klękajcie narody, bo dla mnie to megasuperhiper wydarzenie!) w pewnym momencie
zagaworzył! Kiedyś takie zagadywanki zdarzały mu się częściej, ale teraz
to ewenement!
O dziwo, ten słabiutki Adaś, który jeszcze niedawno ledwo
dawał radę przy uczestniczeniu w dwóch
rodzajach zajęć dziennie, zmienił się nie do poznania. Chętnie uczestniczy w
tych wszystkich zajęciach i nawet nie zasypia pomiędzy nimi, co kilka tygodni
temu było standardem. Oczywiście, zdarzają mu się gorsze dni, zwłaszcza gdy
niespodzianie rozszaleje się Maszkara-Padaczka – pomiędzy napadami śpi wtedy
głęboko i nic nie jest w stanie go dobudzić. Ale generalnie mam wrażenie, że
obudził się w nim niezwykły apetyt na doświadczanie świata, ludzi i relacji. A
ja zamierzam je zaspokajać w takim wymiarze, na jaki tylko jego i
nasze możliwości pozwolą!
Całe życie człowiek się uczy i odkrywa coś nowego. Cieszę się ogromnie razem z Tobą, że Adaś tak świetnie zareagował na zmiany, pomysł widać trafiony w 10!!!
OdpowiedzUsuńA co do poprzedniego postu to super, że macie oprócz Adasia Pawełka i Alę, możecie się dzięki nim poczuć "normalnymi rodzicami" i doświadczyć "zwykłych radości", a przy tym Adaś ma kochające rodzeństwo. A Alutka ma niezłego sprinta :)
To prawda. I Adaś bardzo dużo korzysta na tym, że ma rodzeństwo, i my. A sprint Alusi - cóż, kondycja do pozazdroszczenia :)
Usuń