To chyba taka ogólnoludzka przypadłość sylwestrowo-noworoczna.
Wszędzie dokoła podsumowania i postanowienia. Może to i dobrze, że czasem
zatrzymujemy się, aby spojrzeć, czy idziemy w dobrym kierunku i ewentualnie
wprowadzamy modyfikacje (czy je realizujemy, to już inna sprawa ;)).
Dla nas poprzedni rok był bardzo dobry. Upłynął w pełnym
składzie osobowym, bez większych chorób i trudności. W tym roku odnieśliśmy wielki
sukces, czyli osłabienie Maszkary-Padaczki dzięki aminokwasom. Wróciłam do
pracy po urlopie macierzyńskim i okazało się, że nadal „funkcjonuję na rynku” i
terminarz nie świeci pustkami. A potem najważniejszy sukces, zwycięstwo nad
sobą samą – przestałam się bać. Przy wieczornym buziaku dla Adasia przestała mi
towarzyszyć mrożąca serce myśl, że może to po raz ostatni. Wyprawiałam mu
kolejne, a nie „być może ostatnie”, urodziny. Wiem, że niebezpieczeństwo nie
minęło – ale już nie pozwalam sobie na życie w cieniu strachu. Ogromnie dużo
zawdzięczam tu Alicji. Jej narodziny kompletnie odmieniły naszą rodzinę i
zmieniły równowagę sił. To zrozumiałe, że gdy był z nami tylko Adaś, nasze
życie wyznaczały napady, pogorszenia i małe sukcesy, a wielkość miłości do
naszego synka odmierzana była hektolitrami łez. Kiedy pojawił się Pawełek,
niestety, nie zaczęliśmy od razu przypominać szczęśliwej rodziny. Mimo naszych
chęci i ogromnej pracy nad relacją, wytworzyła się niezdrowa dychotomia – nasz rodzony
Adaś, tak ciężko chory, mogący w każdej chwili nas opuścić – i zdrowiutki jak
rybka Pawełek, rozpaczliwie walczący o każdą odrobinkę uczucia, przybyły nagle i
wymagający dopiero tworzenia tej miłości, która w przypadku biologicznego
dziecka jest tak instynktowna. Szala równowagi rodzinnej nadal przechylała się wtedy w stronę Adasia, to jego choroba dyktowała całe rodzinne życie, a od Pawełka
oczekiwaliśmy dostosowania się. W to wszystko wtargnęła jak burza Alicja –
pogodna, radosna, zdrowa, mądra, wyciągająca ręce po cały świat z absolutnym
przekonaniem, że on jej się należy. Przywróciła równowagę i przesunęła punkt
ciężkości ku zdrowym dzieciom.
Ostatni rok należał do nich. Zaczęliśmy przeorganizowywać
nasze życie tak, aby dać dzieciom należące się im dzieciństwo, niekoniecznie
dostosowane wyłącznie do choroby najstarszego brata. Zaczęliśmy wychodzić na wspólne
spacery. Pokój na dole – dotychczas zarezerwowany na Adasiowe sprzęty, leki,
akcesoria – przerobiliśmy na pokój do zabawy dla młodszych dzieci. W całym domu jest kolorowo, głośno. W salonie królują zabawki, a nie leki, cewniki, strzykawki i sondy. Całą piątką spędzamy
czas w salach zabaw, odwiedzamy przyjaciół, jeździmy na wyprawy. Jednym słowem,
ruszyliśmy się i tym samym uciekliśmy spod chmury smutku. Do tego stopnia zmieniło
się nasze myślenie, że pojawił się w naszych głowach zuchwały plan wspólnej
wycieczki rowerowej latem (no, może jesienią – Alusia będzie miała dopiero dwa
i pół roku, a my zgadzamy się z panem Zawitkowskim i Adasiową rehabilitantką,
żeby powstrzymać się od wożenia dziecka rowerem przed ukończeniem przez
nie trzech lat). Na to konto Św. Mikołaj przyniósł nawet Adasiowi rodzinno-składkowy
prezent w postaci wytropionej na allegro Kimby Cross, mogącej być przyczepką
rowerową.
To był zatem naprawdę dobry rok. Życzę sobie i mojej rodzinie, aby Nowy Rok był przynajmniej tak dobry, jak ten miniony, przede wszystkim, żeby nikogo spośród nas nie ubyło i żeby zdrowie dopisywało – z całą resztą sobie poradzimy.
Ale Nowy Rok to nie tylko podsumowania i życzenia, to także postanowienia.
A postanowienie mam tylko jedno. Nawet nie moje, a zauważone
na facebooku, ale podpisuję się pod nim wszystkimi czterema kończynami, bo
proste i prawdziwe.
„Chcesz być szczęśliwy? – To bądź.” Będę. A przynajmniej, jak to się mówi, dołożę wszelkich starań. Czego i Wam wszystkim życzę.
Zeszłoroczne migawki:
Śpiący Królewicz
Codzienność
Nie ma to jak młodszy brat!
Nie mam co na siebie włożyć!
Paweł zza firanki
Ala w obiektywie brata
(to zdjęcie zrobił sam Pawełek, dorwawszy moją komórkę - serio, serio!)
(to zdjęcie zrobił sam Pawełek, dorwawszy moją komórkę - serio, serio!)
"Idą, idą dzieci drogą, siostrzyczka i brat..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.