Translate

czwartek, 9 kwietnia 2015

Milczenie, które nie jest złotem

- Kiedy Adasiowi wróci głos? - znów dzisiaj zapytał mnie Pawełek.
- Nie wiem, kochanie. - odpowiedziałam smutno i szybko przeliczyłam w myśli dni, które upłynęły od rozintubowania Adasia. To już ponad miesiąc. Ponad miesiąc milczenia Adasia.
Dzięki regularnym inhalacjom z Pulmicortu i Mucosolvanu już jakiś czas temu ustąpiły duszności. Pulsoksymetr ograniczył swoje alarmy jedynie do protestu wobec zsunięcia się ze zbyt ruchliwej łapki, a ciszę naszego domu przerywa już śmiech dzieci, a nie monotonne buczenie koncentratora tlenu. Adaś nawet powoli już wraca na rehabilitacje. Do normy wróciło wszystko - poza jego głosem. 

W gorszych chwilach Adaś jest zupełnie niemy, w lepszych - z jego gardełka dochodzi jedynie cichutka chrypka. Niby to bez znaczenia, bo synek i tak nie mówił. Ale obecna sytuacja pozbawia go jednego z niewielu elementów samostanowienia i wpływu na rzeczywistość. Nie mówiąc już o naszych ściśniętych sercach, gdy podchodząc do łóżeczka Adasia widzimy, że bezgłośnie płacze - i to prawdopodobnie od dłuższej chwili - a nikt na to nie reaguje...

Nie wiem, co robić. Przerywszy internet dowiedziałam się, że taki problem może się utrzymywać kilka miesięcy - lub nawet utrzymać się na stałe i wymagać interwencji chirurgicznej. Dowiedziałam się też, że są sposoby (mniej lub bardziej skuteczne), aby temu przeciwdziałać. Na początek zaczęłam poszukiwania dobrego foniatry w Trójmieście (ktoś coś słyszał?), aby nas jakoś pokierował terapeutycznie, utrzymujemy też wciąż inhalacje. 

Jestem dobrej myśli i wierzę, że jeszcze trochę, a znów usłyszymy głos Adasia. Tyle "niedasiów" już zostawił za sobą, że ten jeden na pewno też nie przysporzy mu większych trudności. Przynajmniej mam taką nadzieję. 



3 komentarze:

  1. Adaśku, masz nowy cel, znowu miło zaskoczyć wszystkich :)
    Już pewnie niebawem znowu Go usłyszycie, trzmam kciuki. Taki płacz bezdźwięczny musi być jeszcze bardziej smutny, niż głośny... :(
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy Emilia Mama Laury nie korzystała z pomocy foniatry? Też mieszka niedaleko Trójmiasta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... Nie pamiętam. Ale niewykluczone. Zaraz do niej napiszę, dziękuję!

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.