Dawno nas nie było.
Aż się sama zdumiałam, gdy zobaczyłam datę ostatniego wpisu. Na swoje
usprawiedliwienie mam obracające się wciąż koło przeziębień i chorób
różnorakich – a troje zasmarkanych maluchów plus mąż na antybiotyku plus moje
choróbsko plus praca moja plus praca męża (bo prace mamy takie, że jak nie
pracujesz, to nie zarabiasz, więc wszelkie zwolnienia to jak najrzadziej) plus
jakieś wiosenne osłabienio-rozleniwienie – taka mieszanka odstraszy od pisania
najwytrwalszych. Ale już wracam i aktualizuję informacje.
W kwestii PEGa dała
znać o sobie zasada, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Poradnia
Żywienia jednak się odezwała. Nie dysponowali, co prawda, zapasowymi zatyczkami
do naszego PEGa, ale zaoferowali nam zatyczki od innego, które powinny pasować.
„Na domiar dobrego” okazało się, że nie musimy jechać po nie do Gdańska (a mąż
już się szykował na pięć godzin sam na sam z autem i audiobookiem, a tu figa,
trzeba było grzecznie wrócić do domu i dzieci niańczyć ;)), ponieważ akurat
była na wizycie zaprzyjaźniona mama z Bytowa, która zatyczki dla nas odebrała i
przekazała w dalszą podróż do Słupska (Iwonko, Aniu, dziękujemy!). Zatyczki
pasują jak ulał. A ponieważ jest to zatyczka od innego PEGa, to wreszcie pasują
do niej zwykłe strzykawki – jupiii!
Worek z dobrymi
wydarzeniami się po prostu rozwiązał. Kilka dni potem przyszła dłuuuugo
oczekiwana dostawa z Poradni Żywienia – z tą dietą, która Adasiowi służy
najlepiej i z jeszcze jedną do wypróbowania.
Dostałam też maila
od jednej z zaprzyjaźnionych Mam, że istnieje taki sprytny przyrządzik, jak
łącznik do PEGa. Podłącza się go na stałe do zatyczki PEGa, a przy karmieniu
otwiera się i zamyka zatyczkę łącznika, a nie PEGa. Dzięki temu wyrabia się
zatyczka łącznika, który bez problemu można potem wymienić. Ja ten pomysł
kupuję!
W międzyczasie
skończył się Adasiowi pierwszy cykl aminokwasów. Trochę za późno
poinformowaliśmy o tym Pragę i niestety zaowocowało to dwutygodniową przerwą w
przyjmowaniu preparatów. I znów nie ma tego złego, co by na dobre itd., bo z
całą jasnością zobaczyliśmy, że aminokwasy jednak działają. Przez pierwszy
tydzień przerwy jeszcze nic się nie działo, ale w następnym już zaczęła wracać
znienawidzona padaczka. Na szczęście, gdy wróciliśmy do podawania aminokwasów,
ilość napadów znów zaczęła maleć. Na tej fali próbowaliśmy odstawić zioła, ale
też było gorzej. Wygląda więc na to, że na Adasiową padaczkę działa zgrany team Amino & Klimuszko.
Co jeszcze? Środki
na następną turę aminokwasów sprezentowały Adasiowi moje przyjaciółki, Ania i
Sylwia. Dziewczyny, jesteście wspaniałe!
Dzieciaki nam rosną,
jak na drożdżach. Mały Alutek, który niedawno tylko jednym bystrym oczkiem
zerkał z becika, teraz goni się wraz z Pawełkiem po całym domu, wdrapuje się na
huśtawki, zjeżdżalnie i parapety, tańczy do każdej muzyki (a jak nic akurat nie
gra, to przygrywa sobie do tańca na organkach) i z frajdą na buzi skacze na trampolinie - a ma dopiero 15 miesięcy!!! Pawełek, dzięki pracy cioci Sylwii, logopedki, rozgadał
się ostatnio tak, że buzia mu się nie zamyka. Nawet służy swojej młodszej
siostrze za tłumacza ;) Jest taki samodzielny i mądry – nauczył się nie wiadomo
kiedy liczyć do sześciu, a przy okazji zajęć z ciocią Sylwią nauczył się czytać samogłoski.
A we wrześniu wybiera się do przedszkola – aż nie mogę uwierzyć w to, że mam
już tak dużego syna!
Ulubiony sposób podróży Pawełka i Ali, czyli razem raźniej
Nasza kotka coraz
bardziej się oswaja, aczkolwiek do felinoterapeuty sporo jej brakuje. Całe życie
miałam prawie wyłącznie psy, też czasem pracuję z psem i jestem chyba
przyzwyczajona do innego typu relacji ze zwierzęciem. Minnie czasem mnie
posłucha, częściej jednak nie słyszy moich poleceń i nie zawsze smakołyczek
trzymany w ręce to zmienia. Ale nauczyłam ją już komendy „siad”, więc może nie
wszystko stracone ;) Generalnie jednak Minia, jak to kot, szanuje swoją
przestrzeń życiową i nie ma możliwości, aby skłonić ją do zrobienia tego, na co
akurat nie ma ochoty. Całe szczęście, że czasem sama ma ochotę poprzytulać się
do Adasia lub pobawić z dziećmi.
Przymierzamy się do
zmiany Adasiowego wózko-fotelika, bo nasza Kimba była chyba z dziesiątej ręki i
już zaczyna wielkim głosem wołać o emeryturę. Będziemy się starać o
dofinansowanie z jakiejś fundacji, bo koszt jak zwykle astronomiczny. Powoli
myślimy też o dostosowaniu domu do potrzeb Adasia, bo dzięki PEGowi zaczyna już
sporo ważyć i zaczynamy odczuwać wkładanie i wyjmowanie go z wanny i noszenie
po schodach. A jakoś przywiązaliśmy się przez te trzydzieści kilka lat do
naszych kręgosłupów i chcielibyśmy jeszcze trochę się nimi nacieszyć ;)
Adasiek biedny, źle
się czuje. Męczy go przeziębienie i infekcja gardła. Mamy nadzieję, że uda mu
się zwalczyć chorobę bez antybiotyku, ale kto wie. Mnie już dziś znów boli
gardło, więc pewnie choróbsko ponownie zatoczyło krąg (ode mnie się zaczęło).
Ech, kiedy to się skończy… Zatem majowo zdrowia Wam życzę, no i pogody majowej,
bo u nas z nią tak nie bardzo…
Dobrze Was "słyszeć".
OdpowiedzUsuńA "słyszałaś" o megadawkach z witaminy C? Nas jakoś (odpukać) ominęło tej wiosny.
Trzymam kciuki i za Wasze zdrowie!
Ja biorę wit c 1000 z Calivita,naturalna na szczescie.i Flavon.
UsuńRozbawilas mnie Pati z tym siad,noe slyszalam o tresowaniu kotow haha:)
Dzięki, dziewczyny. Nie słyszałam o mega dawkach wit. C. Nie wiem tylko, czy to by się sprawdziło w przypadku Adasia, bo Adaś ma niewielki refluks i mam wrażenie, że sytuacja się pogarsza, gdy zwiększamy mu dawkę wit. C w chorobie. Ale poczytam o tym.
Usuńgrunt, żeby była naturalna lewoskrętna w dawce 1000-może naturalna inaczej zadziała na Adasia?
Usuńpoczytaj też o Flavonie, drogie cholerstwo, ale dobre..
Cieszę się,że tyle spraw się poukładało. Życzę z całego serca aby każdy dzień przynosił tylko dobre rzeczy.
OdpowiedzUsuńA zdjęcie jak Pawełek i Alutka trzymają się za rączki - bardzo rozczulajace. Wspaniałe maluchy :-)
Serdecznie dziękuję za tak miłe życzenia! :)
UsuńA maluchy mnie też maksymalnie rozczulają tym zwyczajem. Szkoda tylko, że kiedyś im to minie :)
Pozdrowienia wiosenne dla Waszej rodzinki, trzymajcie się dzielnie, przeziębienie pewnie się skończy jak się pogoda ustabilizuje.
OdpowiedzUsuńDzięki, mam nadzieję, choć na razie zaklęty krąg nie został przerwany ;)
UsuńJest Pani wielka!!! Ja mam trzy koty - nigdy nie udało mi sie ich niczego nauczyc, co wiecej - same od siebie ucza sie najgorszych rzeczy;) Minnie musi byc cudowanym kotem! Sciskam mocno dzieciaki :)))
OdpowiedzUsuńJest Pani wielka!!! Ja mam trzy koty - nigdy nie udało mi sie ich niczego nauczyc, co wiecej - same od siebie ucza sie najgorszych rzeczy;) Minnie musi byc cudowanym kotem! Sciskam mocno dzieciaki :)))
OdpowiedzUsuńNo, nie wiem. Oswajanie Minnie jest w toku i to takim mało zaawansowanym, więc cały czas robię sobie wyrzuty, że za mało z nią pracuję. A siad jak na razie wychodzi tylko i wyłącznie ze smakołyczkiem w ręce ;) Cóż, mój mąż twierdzi, że chciałabym zrobić z kota psa i chyba ma w tym trochę racji - całe życie z psami zmienia perspektywę ;)
Usuń