Te comiesięczne „barankowe” wpisy jakoś mi nie wychodzą. Nie
znaczy to, że zaprzestałam działań, co to, to nie. Niestety, ekstremalny wprost brak czasu sprawia, że nie daję rady opisywać tego konkretnie danego
dnia. Działamy więc dalej, a opisy tego będą po prostu wtedy, kiedy dam radę je
zrobić.
Zastanawiałam się długo nad samą ideą opisywania
„Adasiowo-naszych” działań. Bo pamiętacie – „niech nie wie lewa ręka…” itd. Nigdy nie
należałam do osób chwalących się jakimiś dobrymi uczynkami, raczej zawsze zachowywałam
to dla siebie. Wątpliwości miałam więc
sporo. Wówczas wpadła mi w ręce nowa książka jednego z moich ulubionych
autorów, Szymona Hołowni – „Jak robić dobrze”. Pan Hołownia dzieli się w niej
podobnymi wątpliwościami i wyjaśnia je w sposób, który do mnie przemówił.
Pozwólcie, że podzielę się z Wami fragmentem:
„Ilość zła na świecie może zmniejszyć się tylko w jeden
sposób: przez robienie dobra. Nie daj sobie wmówić, że nie masz na nic wpływu,
bo masz większy niż myślisz. Nie rezygnuj z wakacji, nadal chodź do kina i pij
wino do kolacji. Nie oddawaj potrzebującym wszystkiego, dziel się z nimi
REGULARNIE ułamkiem. Rzesza ludzi, która raz w tygodniu zrezygnuje z jednej
kawy albo przez tydzień zaoszczędzi, nie kupując tabloidów, jest w stanie zmienić
świat dużo głębiej i konkretniej niż realizujący wielkie projekty miliarder,
który, po tym jak wydrenował ten świat, odkrył w sobie skłonność do
filantropii. (…)
I żadnej kokieterii! Podałeś komuś kubek wody? Nie chowaj
tego w skarbczyku swego serca, żeby – broń Boże – nie naruszyć swej skromności,
przestań myśleć o sobie! Przecież jeśli głośno powiesz, że zrobiłeś coś
dobrego, może ktoś inny zainspiruje się tym, odkryje, że sam też mógłby coś
takiego uczynić.”
I jeszcze: „Gdy czytam znane wszystkim słowa: Gdy dajesz jałmużnę, niech nie wie twoja
lewa ręka, co czyni prawa, nie widzę w nich wezwania do tego, by
kokieteryjnie udawać przed całym światem, że się nie zrobiło czegoś dobrego (bo
żeby świat wreszcie przestał podniecać się złem, trzeba mu wbijać do głowy, jak
ekscytujące może być dobro), ale do tego, by lewa ręka dawała tak często, żeby
prawa nie mogła się w tym połapać.
Nie oceniaj ludzi, którzy proszą cię o pomoc, nie baw się w
nieproszonego psychoterapeutę czy zastępczego ojca. Użyj zdrowego rozsądku, a
gdy on dokona już wstępnej selekcji – posłuchaj serca.
I daj sobie prawo, by poczuć, jak fajnie jest dawać. Niech
nic ci tej radości nie zepsuje, ani udająca zdrowy rozsądek podejrzliwość, ani
myśl, że przecież świata i tak nie zbawisz. Uciesz się, tak jak ja poniewczasie
ucieszyłem się z tego, że mogłem spotkać tego człowieka pod sklepem i dać mu
dwie minuty radości. Że raz na jakiś czas mogę zrobić zakupy w Spiżarni albo
pomóc Frankowi czy Precious.”
[Szymon Hołownia, Jak
robić dobrze]
Książkę polecam generalnie wszystkim, a zwłaszcza tym,
którzy chcieliby zostawiać świat troszkę lepszym, a nie zawsze wiedzą jak to
zrobić i mają całą masę wątpliwości.
A co u nas pod tym względem?
Pewna wspaniała osoba przekazała na moje ręce znaczną kwotę,
którą przekazałam na kilkoro dzieciaków zbierających środki przez Siepomaga.pl
Adaś przybija regularnie „Piątkę w piątek” i tym samym pomaga odrobinkę w działaniach szpitala i hospicjum w
Afryce.
Adaś dokonał też Inwestycji Życia, którą jest pomoc w
prowadzeniu ośrodka dożywiania dla dzieci w Afryce.
Nadal raz w miesiącu pracuję za darmo, aby wyjść
naprzeciw tym, którzy mogą potrzebować mojej pomocy, a nie mają możliwości, by
za to zapłacić lub wejść pod opiekę współpracującej z nami Fundacji.
Pewne dobre osoby, mama i córka, które miałam przyjemność
kiedyś poznać, przekazały na moje ręce niepotrzebne jej ubrania, które ja z
kolei przekazałam osobom, którym się one bardzo przydadzą.
Inna dobra osoba przyszykowała już niepotrzebne jej
pościele, które na dniach odbierzemy i również przekażemy tym, którzy ich
potrzebują.
Pomogliśmy odrobinkę Zuzi, panu Jankowi, pani Agnieszce, Alexowi i siostrom Dominikankom w prowadzeniu DPS dla dzieci i młodzieży.
Choć w wersji mini w tym miesiącu, ale pamiętaliśmy też o pomocy rodzinie Krystiana.
Choć w wersji mini w tym miesiącu, ale pamiętaliśmy też o pomocy rodzinie Krystiana.
Jeszcze na koniec taka anegdotka "barankowa":
Na początku lipca zaliczyliśmy kolejną wyprawę do Gdańska - tym razem na (znów bezskuteczne, jupiiii!!!!) poszukiwania neuroblastomy.
Postanowiliśmy połączyc przyjemne z pożytecznym i przy okazji odwiedziliśmy gdańskie zoo. Przy kasie spotkała nas bardzo miła niespodzianka. Wystartowałam do pani z portfelem i chęcią kupna trzech biletów ulgowych dla dzieci i dwóch normalnych dla mnie i towarzyszącej mi koleżanki. Tymczasem pani w kasie z własnej inicjatywy wychyliła się z okienka i zlustrowawszy uważnie moje dzieciaki, zapytała, ile mają lat. Gdy odpowiedziałam, okazało się, że dzieci poniżej 4 lat wchodzą za darmo. Potem poinformowała mnie też, że Adaś - jako beneficjent niezwykle ważnego dokumentu, czyli orzeczenia o niepełnosprawności z punktem 7 i 8 na TAK, nie dość, że wchodzi do zoo za darmo, to jeszcze wprowadza nieodpłatnie opiekuna, czyli mnie. Muszę przyznać, że ogromnie mnie to ucieszyło.
Po pierwsze, z powodów finansowych, bo w lipcu na ogół nie mam pracy, więc lipce ciężkie bywają, a tu jeszcze trzeba było tego dnia zostawić kilkaset złotych za badanie usg (bo dzieci troje, maluchy badam raz w roku profilaktycznie, a specjalista pierwszej klasy, co też przecież kosztuje).
A po drugie, właśnie z takiego "barankowego" względu - pani w kasie nie musiała wcale z taką inicjatywą wychodzić. Poprosiłam o bilety, nic nie tłumacząc i nie pytając o żadne zniżki. A ona sama wypatrzyła moje dzieciaki w tłumie i sama podpowiedziała bardzo korzystne dla nas rozwiązanie. To właśnie takie fajne - dostrzec, że komuś można pomóc i po prostu to zrobić :)
Was też namawiamy do zadziałania. Podzielmy się ułamkiem tego, co mamy. Wydajmy parę złotych na pomoc komuś zamiast na jakąś niepotrzebną bzdurkę, podzielmy się tym, czym możemy - choćby życzliwością :)
Pytanie troszkę nie na temat. Kiedys przeczytałam na Waszym blogu o kobiecie, która prowadzi bloga Z ciszą pośród czterech ścian . czy wiadomo co u nich słychać?
OdpowiedzUsuńWiadomo, wiadomo - cały czas mam z nimi kontakt. To jest mama wyżej wspomnianego Krystiana. Udało się jej wywalczyć mieszkanie (pisałam o tym tu: http://malyksiazeimy.blogspot.com/2014/10/spokojny-dom.html), z pomocą dobrych ludzi udało się je umeblować i wyposażyć w podstawowym zakresie, już czas dłuższy tam mieszkają.
UsuńDzieciaki fajnie, dobrze się uczą, są spokojniejsze. Krystian coraz lepiej funkcjonuje, zaczął grać w piłkę w klubie sportowym, poznał tam kolegów i wybiera się do zwykłej szkoły od września (trzymajcie za niego kciuki i wspomóżcie modlitwą!). Pani Ewa staje na nogi, jest coraz bardziej samodzielna i pomyślała też wreszcie o sobie - zaczęła zaoczne liceum i uczy się na samych piątkach! Cały czas jednak finansowo jest niezbyt dobrze (mają tylko świadczenie pielęgnacyjne i czasem zasiłki, o alimenty walczy, ale to jeszcze długa droga), więc jeśli ktoś mógłby ich wspomóc:
- materialnie (żywność z długim terminem, podstawowe leki np. syropy na przeziębienie, przeciwgorączkowe, chemia domowa, ubrania, buty, książki),
- finansowo,
- informacyjnie (poradniki lub informacje dotyczące takiej "zaradności domowej" - oszczędnego gotowania, robienia przetworów, przeróbek krawieckich, prowadzenia balkonowego lub przydomowego ogródka itp.)
- lub zlecając mamie Krystiana jakieś prace chałupnicze - to byłoby super. Adres, telefon lub numer konta podam mailowo.
Generalnie - jak patrzę wstecz - to widzę, jak ogromną drogę przeszła ta rodzina w walce o lepsze życie. Jasne, że nie jest różowo, ale różnica jest i tak niewyobrażalna. Przede wszystkim są teraz bezpieczni i mają spokojny, radosny dom.