Z całego serca dziękujemy wszystkim, którzy wraz z nami żegnali naszego synka. Dziękujemy tym, którzy pokonali nieraz kilkaset kilometrów, aby być w tym najtrudniejszym dniu razem z nami.
Dziękujemy za wszystkie słowa wsparcia, zarówno te wyrażone osobiście, jak i zamieszczone na tym blogu czy przesłane mailem lub smsem.
Dziękujemy naszym rodzinom za nieustanne wsparcie dosłownie w każdej dziedzinie i w każdej chwili.
Dziekujemy naszym dzieciom, za niestrudzone ocieranie naszych łez i wytrwałe powtarzanie, że "jak umarniemy to spotkamy się z Adasiem" i opowiadanie nam fantastycznych historii o tym, jakie cudowne chwile przeżywa w Niebie ich brat.
Dziękuję moim przyjaciółkom - Sylwii i Ani D. za pomoc w pierwszych trudnych chwilach, Ani K. i Sylwii za codzienne, nieustanne czuwanie nad moim stanem emocjonalnym i wielogodzinne wirtualne rozmowy, Beacie za pomoc realną i duchową, Ewelinie za pocieszanie i przepiękny śpiew dla Adasia.
Dziękujemy Niani Adasia, Monice, za jej obecność, serce, które okazywała naszemu synkowi i za wiersz, który dla niego napisała.
Dziękuję innym rodzicom, będącym w podobnej sytuacji, za pełne zrozumienia wsparcie - zwłaszcza mamie Mikusia i Kuby, mamie Kubusia, rodzicom Krzysia i Anielci.
Jeśli kogoś pominęłam to przepraszam - niewiele pamiętam z tych potwornych ostatnich tygodni. Dziękujemy po prostu Wam wszystkim, którzy jesteście z nami w najtrudniejszych dniach.
Odszedł...
Lecz nie bez walki,
Każdy dzień był walką,
Walką o każdą sekundę życia,
Walczył On,
Walczyliśmy my,
Odszedł...
Bóg zabrał Go do siebie,
Teraz już uwolnił się od bólu,
Teraz już nie musi szamotać się w sidłach choroby,
Teraz już jest szczęśliwy, tam w Niebie
Teraz już nie cierpi,
Teraz my cierpimy,
Ogarnia nas ból, żal, smutek,
Tak ciężko jest zrozumieć Jego śmierć,
Młodziutkiej, niewinnej, wspaniałej osoby,
Boże, tak ciężko jest pogodzić się z Twoją decyzją,
Boże, tak ciężko jest zrozumieć Twoje zamiary,
Boże, dodaj nam chociaż sił, byśmy nauczyli się żyć...
żyć bez Niego na Ziemi,
Lecz z Nim w sercach...
[Monika Kondeusz]
Nie wiem, co będzie dalej z tym blogiem - może wrócimy do niego, ale w innej formie, na innych zasadach, a może nie. Na pewno kończy się ten rozdział, w którym nasz Mały Książę był z nami, ucząc nas nie tylko tego, że najważniejsze jest niewidoczne dla oczu i że to, czego szukamy może być ukryte w jednej róży, ale także dając nam bardzo bolesną lekcję, że decyzja oswojenia niesie w sobie ryzyko łez.
Nie wiem, co się stanie dalej z nami, jak będziemy żyć bez Adasia, który był osią i światłem naszego życia. Nie wiem, jak damy sobie radę z olbrzymią, niewyobrażalną tęsknotą. Nie wiem, jak będzie wyglądało teraz nasze życie, na pozór zwykłe życie rodziny z tylko dwojgiem zdrowych dzieci. To już zupełnie inna historia...
***
"Dla mnie to najpiękniejszy i jednocześnie
najsmutniejszy obraz świata. To ten sam obraz, który jest na poprzedniej
stronie, lecz narysowałem go jeszcze raz, abyście dobrze zapamiętali to
miejsce, w którym zjawił się na ziemi i znikł Mały Książę. Przyjrzyjcie się
uważnie, abyście mogli rozpoznać ten krajobraz, jeśli któregoś dnia będziecie
wędrować przez afrykańską pustynię. A jeśli kiedyś znajdziecie się w tym
miejscu, nie spieszcie się, błagam was, zatrzymajcie się na chwilę pod gwiazdą!
Jeśli przyjdzie do was śmiejące się dziecko o złotych włosach, nie
odpowiadające na pytania - zgadniecie, kto to jest. Nie zostawiajcie mnie wtedy
w moim smutku: bądźcie tak mili i napiszcie mi szybko, że wrócił..."
[A. de Saint Exupery, Mały Książę; źródło: www.odaha.com]